Początek potyczki dwóch spadkowiczów należał do gospodarzy, którzy nie udokumentowali przewagi golem w pierwszej połowie. To udało się piłkarzom ze Śląska, którym prowadzenie dał jak zwykle groźny pod bramką rywala Michał Płonka. Strzelec mógł jeszcze raz zadać drużynie Dariusza Sieklińskiego cios do szatni, ale do przerwy skończyło się na jednym trafieniu.
[ad=rectangle]
W 50. minucie gry drugą żółtą kartkę zobaczył Adam Wolniewicz. Pomocnik zielono-czarnych opuścił boisko, jednak jego koledzy nie zwolnili tempa. Z kolejnych zmarnowanych okazji Okocimskiego skorzystał Mariusz Muszalik, który pewnie wykonał "jedenastkę". Trzy minuty później było już 3:0 po trafieniu Szymona Sobczaka, a ostatnią bramkę dla przyjezdnych zdobył Grzegorz Fonfara. W końcowych minutach starcia zespół z Brzeska stanął przed szansą pokonania Oskara Rybickiego z rzutu karnego. Bramkarz ROW-u obronił uderzenie Wojciecha Dziadzio, lecz arbiter spotkania nakazał powtórzyć "jedenastkę", którą na honorowego gola dla zespołu z Brzeska zamienił Wojciech Wojcieszyński.
Dzięki zwycięstwu rybniczanie wrócili na fotel lidera II ligi, a kolejnego gola przeciwko Okocimskiemu zanotował Sobczak. W poprzednim pojedynku obu drużyn zawodnik zdobył bramkę jeszcze na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy, kiedy jego ROW wygrał 3:0. Piątkowy gol był dla 21-latka pierwszym na terenie małopolskiej ekipy. - Na wyjeździe w Brzesku grałem w barwach Termaliki, ale nie zdobyłem bramki. Udało mi się to występując już w Rybniku. Teraz każdy przeciwnik będzie mobilizował się na nas podwójnie. Jesteśmy w czubie tabeli i przede wszystkim musimy wystrzegać się tego, by do któregokolwiek meczu podejść tzw. "lajtowo". Każde spotkanie to pełna mobilizacja z naszej strony i walka do ostatniego gwizdka - zapowiada zdobywca pięciu bramek dla śląskiego zespołu.
Podopieczny Marcina Prasoła uważa, że decydujący wpływ na zwyżkę formy rybniczan miała wygrana nad Legionovią Legionowo (2:1). - W tym meczu zwycięstwo było dla nas najważniejsze. Nieważne jakimi środkami zostało osiągnięte, liczył się komplet punktów. Za wrażenia artystyczne nikt ich nie przyznaje. Liczyło się zdobywanie bramek. Strzeliliśmy o jedną więcej od przeciwnika i wygraliśmy spotkanie - kończy Szymon Sobczak.