Sandecja nie dała rady Stomilowi. "Nie zawsze jest dzień dziecka"
Porażką na własnym stadionie Sandecja Nowy Sącz zakończyła rundę jesienną. Mecz ze Stomilem Olsztyn ułożył się fatalnie dla gospodarzy, którzy stracili gola już w pierwszej minucie.
Opiekun biało-czarnych zdecydował się na wystawienie Rudolfa Urbana w ataku, choć to pomocnik. Taki ruch był potrzebny, bo z powodu choroby nie mógł zagrać Mouhamadou Traore. Co prawda w zanadrzu był inny napastnik Fabian Fałowski, ale 21-letni gracz wszedł dopiero po przerwie.
- Zmiana nie była podyktowana tym, że grał słabo. Rudi w poprzednim spotkaniu z Dolcanem Ząbki strzelił bramkę i zaprezentował się bardzo dobrze. Musieliśmy coś wymyślić, bo dopadła nas jakaś epidemia grypy. Oczywiście nie jest to żadne usprawiedliwienie. Na boisko wchodzą inni zawodnicy, którzy muszą pokazać, że stać ich na grę w pierwszej lidze. Jeżeli nie będą reprezentować tego poziomu, to będziemy musieli się pożegnać - podkreślił Stach.
Obok Fabiana Fałowskiego na murawie zameldował się także Kameruńczyk Armand Ella Ken. Wychowanek FC Barcelony zagrał na skrzydle. - Na pewno to dynamiczny i ruchliwy chłopak, dobry w starciach jeden na jeden. Niestety nic z tego nie wynikało dla drużyny - ocenił debiut 21-letniego zawodnika trener Sandecji Nowy Sącz.
Ukraińska strzelba - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - Stomil Olsztyn