Samobójcza misja Wojciecha Stawowego? "Lubię takie wyzwania, trudne, czasem ekstremalne"

[tag=316]Wojciech Stawowy[/tag] został trenerem pierwszoligowego Widzewa Łódź. Były trener takich klubów jak Cracovia czy Arka podjął się niezwykle trudnego zadania.

Stawowy będzie chciał utrzymać łódzki klub w lidze - jak na razie strata Widzewa do "bezpiecznego" miejsca wynosi aż 11 punktów (do rozegrania pozostało aż 16 kolejek). Jacek Żukowski z serwisu dziennikpolski24.pl zapytał szkoleniowca wprost - po co mu "misja samobójcza". - Nie chcę szeroko komentować tej sprawy, musimy pozałatwiać jeszcze sprawy formalne. Dopóki jest szansa na to, by się utrzymać w lidze, trzeba o to walczyć. Moja praca w Widzewie będzie pracą długofalową. Trzeba się liczyć z każdą ewentualnością, ale póki jest nadzieja, to trzeba walczyć. Lubię takie wyzwania, trudne, czasem ekstremalne. Dwukrotnie pomagałem Cracovii wracać na salony ekstraklasowe. Pomogłem też Arce Gdynia, pomogłem GKS-owi Katowice utrzymać się w I lidze. Widzew to marka. Mojej pracy nie nazywałbym misją samobójczą. Gdybym nie wierzył w to, że zespół da się utrzymać, to bym się nie podejmował tego zadania - odpowiedział Wojciech Stawowy.
[ad=rectangle]
48-letni szkoleniowiec ten sezon rozpoczął w Miedzi Legnica, ale z powodu słabych wyników pożegnał się z klubem. Wcześniej Stawowy prowadził Cracovię. W ekstraklasie przeszkadzano trenerowi w pracy w Krakowie. - Już o tym mówiłem, mogę to powtórzyć. Każdy wie, kto decyduje o wszystkich sprawach w klubie. Profesor Filipiak wygłaszał swoją niechęć do mojej osoby, do Stebleckiego, Boljevicia, Strausa. Nie krył się z tym, mówił o tym głośno i ostentacyjnie. Zawodnicy o tym wiedzieli. Nie było klimatu, by walczyć o coś więcej. Jesienią było wszystko w porządku. Każdy zawodnik chciał się pokazać. Byliśmy uznawani za najładniej grającą drużynę, chłopcy udowodnili, że ich miejsce jest w Cracovii. Można było liczyć na to, że zimą będziemy tę drużynę wzmacniać. A było odwrotnie - stwierdził Stawowy, który do Cracovii wróci tylko wtedy, gdy zmieni się w niej prezes.

Cała rozmowa w serwisie dziennikpolski24.pl.

Źródło artykułu: