Trytko się przełamał. Sylwestrzak wyrównał rekord
- Chcę być rozliczany z czynów, a nie słów - mówił po zwycięstwie z PGE GKS-em Bełchatów jeden z bohaterów kieleckiej Korony. Czy dobra passa klubu z Kolporter Areny dotrwa do końca roku?
Podobnego zdania był inny z koroniarzy, Kamil Sylwestrzak. - Nie mogliśmy wyjść na wariata i grać otwartego futbolu z Bełchatowem, ponieważ to nie jest zespół, który nie potrafi grać w piłkę. Nie chcieliśmy iść na wymianę ciosów, bylibyśmy chyba niespełna rozumu gdybyśmy tak zrobili - powiedział. - Bełchatów nie jest wygodnym zespołem, gdyż ma szybkie boki i lubi grać z kontry. Mimo to udało się wygrać, nie straciliśmy przy tym bramki i przedłużyliśmy serię meczów bez porażki - kontynuował.
To właśnie gole Trytki i "Małpy" zapewniły złocisto-krwistym komplet punktów. Lewy obrońca wpisywał się na listę strzelców w tym sezonie trzykrotnie, a to oznacza, że wyrównał już swoje najlepsze osiągnięcie w karierze. - Fajnie, że udaje się strzelić, ale bardziej cieszy to, że drużyna wygrała. Cóż byłoby z tej bramki, gdybyśmy przegrali? - pytał. Przed drużyną Ryszarda Tarasiewicza teraz ostatni tegoroczny wyjazd. Co prawda sytuacja w tabeli uległa znaczącej poprawie, ale to nie oznacza, że wszyscy w szatni są usatysfakcjonowani aktualnym stanem posiadania. - Szkoda, że nie udało się wygrać przed tygodniem z Zawiszą, bo wtedy byłoby jeszcze lepiej. Do Szczecina jedziemy po 3 punkty i nie ukrywamy tego - zakończył 26-latek.