"Piłkarskie jaja" Przemysława Pitrego

Gdy w meczu GKS Bełchatów z Górnikiem Zabrze mijała 12. minuta wydarzyło się coś, co niejeden piłkarski ekspert nazwałby mianem "piłkarskie jaja". W dużym zamieszaniu w polu karnym bełchatowian napastnik Górnika, Tomasz Zahorski obsłużył dobrym podaniem kolegę z linii ofensywnej Przemysława Pitrego. Ten przyjął piłkę, ale za mocno sobie ją wypuścił, lecz zamiast walczyć o odzyskanie futbolówki w chwili gdy poczuł na swoich plecach muśnięcie ręki jednego z defensorów gospodarzy padł jak rażony piorunem zwijając się z bólu. Na szczęście na grę marnej jakości aktora nikt nie dał się nabrać.

Pierwsze minuty piątkowego spotkania 16. kolejki ekstraklasy pomiędzy GKS Bełchatów, a Górnikiem Zabrze przebiegały pod akcentem licznych ataków gości. Podopieczni trenera Henryka Kasperczaka na tyle zaskoczyli agresywnym pressingiem zawodników gospodarzy, że ci zmuszeni byli wręcz murować dostęp do własnej bramki niejednokrotnie broniąc się całą drużyną. Okres ten nie przyniósł jednak bramki dla Górnika, bowiem jak na tacy widoczny był największy mankament w grze jedenastki z Roosevelta - brak skuteczności ofensywnej. Liczne próby otwarcia wyniku meczu przez śląską drużynę najczęściej kończyły się na defensorach drużyny z Bełchatowa, lub w rękach bramkarza gospodarzy Krzysztofa Kozika.

W 12. minucie spotkania pokaz marnej jakości umiejętności aktorskich dał sfrustrowany brakiem własnej skuteczności napastnik Górnika, Przemysław Pitry. W sporym zamieszaniu w okolicach pola karnego gospodarzy piłkę spod nóg defensorów GKS wyłuskał Tomasz Zahorski i świetnym podaniem obsłużył wychodzącego na czystą pozycję Pitrego. Napastnik zabrzan raz jeszcze pokazał jednak, że całą amunicję strzelecką wykorzystał najwidoczniej w letnich sparingach Trójkolorowych, gdzie strzelał jak na zawołanie, bowiem na tyle nieporadnie przyjął piłkę, że ta odskoczyła mu na dobrych kilka metrów od nogi i napastnik Górnika zmuszony był stanąć do pojedynku biegowego o odzyskanie futbolówki z obrońcą GKS, Tomaszem Jarzębowskim. Pitry pewny, że ten pojedynek przegra wyraźnie zaczął szukać kontaktu z obrońcą gospodarzy, by wywalczyć rzut karny. Gdy poczuł muśnięcie dłoni Jarzębowskiego na prawym barku padł na murawę jak rażony piorunem i zwijał się z bólu.

Arbiter tego spotkania Dawid Piasecki jednak nie miał wątpliwości, iż przewinienia obrońcy Bełchatowa w tym przypadku nie było i nie zwrócił nawet uwagi na marnej jakości popisy aktorskie napastnika Górnika, który zachowywał się wówczas co najmniej w ten sposób, choćby jego nogę przejechał czołg. W przewinienie obrońcy gospodarzy obok arbitra nie uwierzyli także koledzy Pitrego z drużyny, którzy nie protestowali gdy sędzia puścił grę, a przerwał ją dopiero po upływie kilkudziesięciu sekund bramkarz Górnika, Sebastian Nowak litując się nad Pitrym wyrzucając piłkę na aut. W przerwie jednak napastnik Górnika szybko doszedł do siebie i dość niespodziewanie po kilku sekundach nadawał się do gry. Wracającego na boisko aktora przywitały siarczyste gwizdy... około 100-osobowej grupy kibiców z Zabrza, którzy udali się na to spotkanie z nadzieją, że Górnik sięgnie po pierwszy wyjazdowy komplet punktów w tym sezonie. Tak się jednak nie stało, bo nieporadność górników pod bramką GKS w 63. minucie ukarał Piotr Kuklis strzelając pierwszą i jak się później okazało jedyną bramkę w tym spotkaniu przyczyniając się walnie do zwycięstwa drużyny trenera Pawła Janasa nad ostatnim w tabeli Górnikiem 1:0.

Źródło artykułu: