Grzegorz Sandomierski wrócił do bramki Zawiszy. "Niektórzy już mnie chyba pogrzebali"

Grzegorz Sandomierski odzyskał miejsce w bramce Zawiszy Bydgoszcz, a w meczu przeciwko Jagiellonii Białystok po raz drugi w tym sezonie zachował czyste konto.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Mecz przeciwko Jagiellonii Białystok dla Grzegorza Sandomierskiego był sentymentalnym powrotem. Wszak to właśnie w tym klubie prezentował na tyle wysoką formę, że był powołany do reprezentacji Polski, a pozyskaniem go było zainteresowanych wiele klubów Europy. Ostatecznie Sandomierski trafił do Racingu Genk, gdzie nie miał wielu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności, a sporo czasu spędził na wypożyczeniach.
Przed obecnym sezonem Sandomierski wrócił do ligi polskiej, a na zatrudnienie go zdecydował się bydgoski Zawisza. Sobotni mecz był dla bramkarza klubu znad Brdy szczególny. - Cieszę się, że po powrocie do Białegostoku zostałem tak ciepło przyjęty przez kibiców i chciałbym im za to podziękować. Mam nadzieję, że zapamiętali mnie z dobrej strony. Piękny stadion, wspaniała atmosfera, ponad połowa mego serca tu została i nie ma co się oszukiwać, Białystok to moje miasto. Na dzień dzisiejszy gram jednak dla Zawiszy i przez te 90 minut chciałem być może pierwszej i ostatniej porażki Jagiellonii - powiedział po spotkaniu Sandomierski w rozmowie z oficjalną stroną Jagiellonii.

Bydgoszczanie po siedemnastu kolejkach mają na swoim koncie zaledwie 9 punktów. W Białymstoku po raz drugi w tym sezonie Zawisza nie stracił bramki. Wcześniej z czystym kontem zdobywcy Pucharu Polski mogli pochwalić się w meczu pierwszej kolejki. 20 lipca pokonali 2:0 Zawiszę, a dostępu do bramki bronił wówczas Sandomierski. - Ciągle brakuje nam zwycięstw i punktów. Jesteśmy na samym dole tabeli i musimy walczyć przede wszystkim o to, by przed zimą zdobyć tych punktów jak najwięcej. Przed nami jeszcze dwa mecze i na pewno będziemy chcieli je wygrać, by po 30 kolejkach był co dzielić. Graliśmy o całą pulę a mamy punkt, a w zasadzie wywalczyliśmy go, bo nie był to łatwy mecz. [i]cieszę się z zerowego konta, tak długo w Zawiszy wyczekiwanego -[/i] przyznał Sandomierski.

Mecz w Białymstoku był dla golkipera Zawiszy dopiero ósmym w tym sezonie. Przed tygodniem wrócił on do bramki po ponad dwóch miesiącach przerwy. - W ostatnim czasie nie było najlepiej, niektórzy mnie nawet już chyba pogrzebali żywcem. Myślę, że trochę za wcześnie. Mam dopiero 25 lat i sporo grania przede mną. Musiałem trochę to wszystko poukładać w głowie, bo jednak dostałem "obuchem". Nie będę szukał winnych dookoła, bo zawsze zaczynam od siebie, robiąc rachunek sumienia. Na pewno nie pomagałem drużynie i nie ma co szukać winnych. Cieszę się jednak, że trener po dłuższej przerwie dał mi szansę powrotu a ja staram się odpłacić dobrymi meczami - skomentował Sandomierski.

Czy Grzegorz Sandomierski na stałe powinien zagościć w bramce Zawiszy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×