- Przed meczem zakładaliśmy sobie, że po efektownym zwycięstwie 7:2 nad GKS-em Tychy, chcemy zakończyć rundę kolejną wygraną. Chcieliśmy udowodnić sobie, ale też kibicom, że wynik meczu w Jaworznie nie był dziełem przypadku. Wygraliśmy ten mecz konsekwencją. Również tym, że bardzo tego chcieliśmy - mówił po końcowym gwizdku Maciej Bębenek, strzelec pierwszej bramki.
Kapitan Sandecji w 41. minucie dostał podanie od Łukasza Grzeszczyka i zamienił je na gola. Obaj często szukają się na boisku. - Nie tylko Łukasz Grzeszczyk kieruje do mnie piłki. Mamy teraz bardzo kreatywnych zawodników i już od stopera potrafimy wyprowadzać piłkę spod pressingu przeciwnika. Cały zespół gra piłkę techniczną, nie boimy się tego. Wcześniej brakowało nam pewności siebie. Gdy się jest w dolnej strefie tabeli, to ważniejsze jest zdobywanie punktów. Kiedy prowadzimy w meczu, jest w nas większy luz i wtedy dużo więcej nam wychodzi. Potrafimy grać na poziomie, którego nie odzwierciedla nasze miejsce w tabeli - zaznaczył.
[ad=rectangle]
Niecelne podanie i strata w środkowej strefie boiska zaowocowały wyrównującym golem, którego zdobył w 55. minucie Michał Szubert. Napastnik dobijał strzał Macieja Nalepy, przy którym nie popisał się bramkarz Marek Kozioł. - Nie wszystko będzie zawsze wychodzić w stu procentach. Staraliśmy się grać w piłkę, a niecelne podanie w jakimś stopniu jest wkalkulowane. Oczywiście trzeba to przeanalizować, ale nie zapominajmy, że Arka to czołowy zespół, który też nie zasługuje na tak niskie miejsce w tabeli. Mecz był otwarty, każda z drużyn mogła wygrać. Stracona bramka nas nie załamała - podkreślił Bębenek.
Sądeczanie nie poddali się i strzelili jeszcze dwie ładne bramki autorstwa Armand Elli Kena i Łukasza Grzeszczyka. - Nie były one dziełem przypadku, a ciężko na nie pracowaliśmy. Wciąż popełniamy błędy - gdyby było inaczej, bylibyśmy liderem I ligi. Cieszymy się bardzo z pokonania Arki 3:1. Dziękujemy kibicom za to, że przyszli i pomagali nam. Dwa ostatnie mecze napawają nas optymizmem - zakończył 30-letni pomocnik.