30-letni napastnik Jagiellonii Białystok imponował skutecznością na początku sezonu. W pierwszych 11 występach zdobył aż 11 goli, trafiając do siatki rywali co 78 minut spędzonych na boisku!
[ad=rectangle]
Na 12. bramkę czekał jednak aż siedem tygodni i pięć kolejek. Zdobył ją dopiero sobotnim w meczu 18. serii z Cracovią (1:1) po 489 minutach przerwy. - Przyznam szczerze, że nawet tego nie liczyłem. Żadnej presji z tytułu tego, że nie strzelałem bramek, sobie nie stwarzałem. Wiem, że jestem wartościowym piłkarzem i czy strzelam gole, czy nie, daję temu zespołowi dużo. To jest taki paradoks, bo z Cracovią nie grałem najlepiej, a zdobyłem bramkę, a wcześniej grałem lepiej, choć bez gola - mówi Piątkowski.
Trener Jagiellonii Michał Probierz zachował spokój i nie wykonywał nerwowych ruchów, tylko cierpliwie czekał na przełamanie swojego snajpera. - Trener bardzo mi pomógł. Nawet w przerwie meczu z Cracovią powiedział do zespołu, ktoś musi mi pomóc, jeśli ja nie mogę strzelić gola. Stało się jednak tak, że to ja trafiłem do siatki - opowiada najskuteczniejszy gracz T-ME.
Piątkowski od początku sezonu powtarzał, że jego celem jest zdobycie 10 bramek. Jaki jest nowy? - 10 to był cel, który założyłem sobie przed sezonem, a gdy go osiągnąłem, żadnej nowej liczby sobie nie założyłem. Nie potrzebuję dodatkowej presji i komentarzy wścibskich ludzi, gdy mi się zatnie "maszynka" tak, jak było w ostatnich tygodniach. Mi to nie jest potrzebne.
Bramką strzeloną przy Kałuży 1 mógł mocno skomplikować sytuację swojego byłego trenera z Dolcanu Ząbki Roberta Podolińskiego, który spotkaniu nie szczędził pochwał 30-latkowi. - Pewnie i zmartwiłem trenera, ale też przez niego grało mi się trudniej, bo wie, jak gram i na co mnie stać. Słyszałem, jak cały instruował swoich zawodników w mojej sprawie. Cieszę się, że trener Podoliński mnie docenia - mówi Piątkowski.
W pięciu ostatnich meczach Jagiellonia zdobyła tylko trzy punkty i choć utrzymała kontakt z czołówką tabeli, to może pluć sobie w brodę. - Udanym początkiem sezonu bardzo wysoko zawieliśmy sobie poprzeczkę, dlatego nasz obecny dorobek punktowy pozostawia duży niedosyt - kończy Piątkowski.