Liverpool FC od początku fazy grupowej nie zachwyca, ale przed ostatnią serią gier losy awansu ma we własnym rękach. Podopieczni Brendana Rodgersa tracą do FC Basel dwa "oczka", a we wtorek zmierzą się ze Szwajcarami na Anfield. Dla nieimponującego formą zespołu z Premier League nie będzie to łatwe wyzwanie, zwłaszcza że bazylejczycy przed własną publicznością zwyciężyli 1:0.
[ad=rectangle]
- Musimy przejąć inicjatywę, ale zalecam zawodnikom spokój i cierpliwość, ponieważ nasz przeciwnik dysponuje silnym składem. Basel w ostatnich latach udowodnił swoją wartość, wygrywając z niejednym topowym zespołem - przestrzega menedżer wicemistrza Anglii na łamach liverpoolfc.com.
W ostatni weekend The Reds bezbramkowo zremisowali z Sunderlandem. - Czyste konto w tym meczu było dla nas bardzo ważne. Dodało drużynie pewności siebie. Broniliśmy bezbłędnie i graliśmy szczelnie w tyłach, co przyniosło efekt. Teraz piłkarze są już podekscytowani pojedynkiem z Basel i nie mogą się doczekać pierwszego gwizdka. Liczymy na wielki mecz, w którym zrealizujemy cel założony przed początkiem fazy grupowej - zapowiada Rodgers.
Przypomnijmy, że Liverpool na występ w fazie pucharowej Champions League czeka od sezonu 2008/2009, kiedy z rywalizacją pożegnał się w ćwierćfinale po porażce z Chelsea Londyn (1:3 i 4:4).