Portugalczyk związał się z Pogonią Szczecin 25 lipca rocznym kontraktem z opcją przedłużenia o kolejne dwa lata. Bruno Loureiro był wskazywany na następcę byłej gwiazdy T-Mobile Ekstraklasy - Takafumiego Akahoshiego. Nie przywiózł ze sobą bogatego CV, a mimo to był chwalony przez sztab za postawę na treningach. - Liczymy, że udowodni swoją wartość w lidze - oczekiwał wiceprezes Pogoni Grzegorz Smolny.
[ad=rectangle]
Wiadomo już, że Bruno niczego kibicom w Szczecinie nie zaprezentuje. Niespełna miesiąc po przyjeździe zagrał w sparingu z FC Schwedt i nabawił się kontuzji. Pierwsza diagnoza sygnalizowała skręcenie kolana, lecz dokładne badania wykazały zerwanie przednich więzadeł. To najpoważniejsza kontuzja w karierze Portugalczyka. Czekała go operacja, żmudna rehabilitacja i przynajmniej półroczny rozbrat w futbolem.
W roku 2015 Bruno miał wrócić do normalnych treningów, przepracować okres przygotowań i wreszcie zadebiutować w oficjalnym meczu Pogoni Szczecin. Kontrakt Portugalczyka obowiązywał jeszcze przez pół roku. Klub nie był jednak cierpliwy i pożegnał pomocnika, choć ten nie trenował ani minuty pod okiem nowego trenera Jana Kociana. To pierwsza taka historia w Pogoni od czasu brazylijskiego zaciągu Antoniego Ptaka. To wówczas na Pomorzu Zachodnim pojawiali się piłkarze, a nawet trener, których kibice nigdy nie zobaczyli w akcji.
Prawdopodobnie Pogoń Szczecin pożegna także innego obcokrajowca Shoheiego Okuno. Japończyk był w ostatnich miesiącach do dyspozycji trenerów, kilkakrotnie pojawił się na boisku, jednak nie zawojował T-Mobile Ekstraklasy. Łącznie zaliczył 208 minut ligowych i 32 pucharowe.