Największe stadionowe tragedie: To był ich ostatni mecz. Ciemna strona futbolu

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

12.03.1988, Katmandu, Nepal, śmierć 93 kibiców
Uciekali przed gradem

42 lata później doszło do jeszcze większego dramatu. Oficjalne dokumenty mówią, że w Nepalu zginęło aż 93 kibiców, kolejnych 100 trafiło do szpitala. W trakcie meczu Janakpur (Nepal) z Muktijoddhą (Bangladesz) nad stadionem rozszalała się potężna burza połączona z gradobiciem. - To był stadion starego typu, na którym tylko jedna trybuna z czterech posiadała zadaszenie - opowiadał miejscowym dziennikarzom jeden z kibiców. - Nie mieliśmy się, gdzie schować przed szalejącym żywiołem.

Grad był wielkości piłek ping-pongowych. Ludzie ruszyli więc do wyjścia. Każdy chciał, jak najszybciej wydostać się z obiektu i poszukać schronienia w pobliskich budynkach. Kiedy pierwsi z fanów dotarli do bramy, okazało się, że jest ona... zamknięta. Późniejsze śledztwo nie znalazło winnego, do dzisiaj nie wiemy kto i dlaczego doprowadził do takiej sytuacji. Nie jest trudno wyobrazić sobie, co było dalej. Napierający tłum po prostu wgniótł ofiary w ogrodzenie. Siła była tak wielka, że akcja ratownicza nie przyniosła efektu. Pod względem liczby zabitych, była to jedna z większych tragedii piłkarskich świata. Paradoksalnie, w kraju, w którym frekwencja na stadionach nie należy do najwyższych.

6 lipca 1990, Mogadiszu, Somalia, oficjalnie: 7 ofiar śmiertelnych, nieoficjalnie: 65
Ochroniarze strzelali do kibiców
Przedstawiciele organizacji praw człowieka "Human Watch" poinformowali, że na stadionie mogło zginąć nawet 150 osób.6 lipca 1990 roku doszło do jednej z najbardziej niewytłumaczalnych tragedii na stadionie piłkarskim. Nieoficjalne (ale najbardziej wiarygodne) źródła podają, że zginęło aż 65 niewinnych ludzi. Nieoficjalne, bo ówcześnie rządzący Somalią przyznali się jedynie do siedmiu (inne źródła mówią nawet o trzech) zabitych. - Trudno tak naprawdę określić, gdzie jest prawda, bo ludzie z otoczenia prezydenta Mohammeda Siada Barre'y nie przekazują żadnych informacji - pisał ówczesny korespondent AP.

Ze szczątkowych informacji, które przedostały się do opinii publicznej, wiadomo, że na jednym z meczów piłkarskich pojawił się właśnie prezydent. W pewnym momencie jego uzbrojeni ochroniarze otworzyli ogień do ludzi. Podobno uznali, że zachowanie części z nich może zagrażać głowie państwa. Władza tłumaczyła się, iż najpierw padły strzały w powietrze, ale z nielicznych opinii niezależnych obserwatorów wynikało, że to nieprawda. Ochroniarze bez powodu zamordowali kilkadziesiąt osób. Albo i więcej. - Przedstawiciele organizacji praw człowieka "Human Watch" poinformowali nas, że na stadionie mogło zginąć nawet 150 osób. Część z nich została zastrzelona, a część zginęła w panice, która opanowała trybuny stadionu po pierwszych strzałach - można przeczytać w informacji, którą opublikował New York Times 11 lutego 1990 roku.

11 maja 1985, Bradford, Anglia, 56 zmarłych
Ludzie biegali niczym zombie
Cofnijmy się o kilka lat. Maj 1985 roku, mecz Football League Third Division (czwarta w hierarchii klasa rozgrywkowa w Anglii), Bradford - Lincoln. Świat nie zainteresowałby się szczególnie tym pojedynkiem, gdyby nie pożar, do którego wówczas doszło. Historia Stuarta McCalla jest przerażająca. Był wówczas piłkarzem Bradford. Jego ojciec, Andy, przyszedł na ten mecz, jak na każdy swojego syna. Siedział na głównej, drewnianej trybunie i uważnie obserwował grę Stuarta, aby później, w pubie, przekazać mu swoje uwagi. W końcu kiedyś grał w Leeds United, więc na piłce znał się, jak mało kto. Kiedy na trybunie doszło do pożaru, Stuart nawet nie pomyślał, że stało się coś złego. - Owszem widziałem dym, ale skupiałem się na grze. Jakby odpuścił jedną akcję, to "Staruszek" by mnie potem nieźle ochrzanił - przyznał na łamach "The Independent".

"Staruszek" nie zdążył uciec. - Kiedy było już wiadomo, że doszło do tragedii, podbiegłem do strażaka i zapytałem, czy ktoś zginął. Usłyszałem: "nie wszyscy zdążyli się ewakuować". A po chwili: "człowieku wynoś się stąd, przeszkadzasz". Wsiadłem w samochód i pojechałem do domu, aby przekonać się, że ojciec siedzi i na mnie czeka. Nie czekał.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×