Guardiola broni Lewandowskiego

Zdjęcie okładkowe artykułu: East News /  /
East News / /
zdjęcie autora artykułu

W sobotę Bayern zagra z Hamburgiem po raz setny w historii. Robert Lewandowski gra z czasem, kibice zaczynają narzekać na jego skuteczność.

"Ciało obce w organizmie", "Niepotrzebny Guardioli", "Już jest sfrustrowany" - to tylko cytaty z niemieckiego magazynu "Focus". "Focus" nie jest bulwarówką, ocena formy Lewandowskiego w "Bildzie" opisywana jest jeszcze brutalniej. 10 goli w 27 meczach polskiego napastnika to dla mediów opisujących Bayern stanowczo za mało. Tego zresztą można było się spodziewać, w tym klubie nie ma okresów adaptacyjnych, drugich szans i prawa do chwili słabości - do Monachium trafiają najlepsi i swoją wyższość nad innymi muszą udowadniać w każdym meczu, to w końcu FC Hollywood. [ad=rectangle] Historia Bundesligi to historia walki Bayernu z kolejnymi drużynami, które próbowały odebrać mu chwałę. Ostatnio była to Borussia Dortmund, ale Monachium zwyciężyło ją ekonomicznie podkupując kolejne gwiazdy. Długo konkurencji nie wytrzymały także w latach siedemdziesiątych Borussia Moenchengladbach czy dużo później Werder Brema. HSV Hamburg był w stanie ugasić monachijski entuzjazm na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Wtedy wojny południa z północą toczyły się o jedno - mistrzostwo Niemiec.

HSV jest jedyną drużyną, która nigdy nie spadła z Bundesligi. Najlepszy okres klubu przypadł na rządy Guntera Netzera, po wygraniu ligi w 1979 drużynę do zwycięstw prowadził Kevin Keegan. Rok później było wicemistrzostwo i porażka w finale Pucharu Mistrzów z Nottingham Forrest. Trener Branco Zebec zachował posadę, zwolniono go kilka miesięcy później i to z innego powodu. Zabrano mu prawo jazdy, bo jechał na mecz pod wpływem alkoholu. Wielokrotnie miał problem z utrzymaniem równowagi, przysypiał na ławce rezerwowych. W końcu, kiedy Netzer musiał prowadzić Zebeca na konferencję, bo w innym przypadku trener by się przewrócił, przebrała się miarka. Zebec stwierdził, że sam ma już dość pracy z pijakami. Jego miejsce zajął jeden z piłkarskich wizjonerów - Austriak Ernst Happel. Do drużyny dołączył także Franz Beckenbauer, który wrócił do Niemiec po grze w New York Cosmos.

Happel, którego nazywano zrzędą i opowiadano, że mówi w pięciu językach, ale niestety we wszystkich na raz, poprowadził HSV do dwóch tytułów mistrzowskich - w 1982 i 1983 roku. Wygrywając w finale z Juventusem zapewnił drużynie także panowanie w Europie. Niestety, to były ostatnie wielkie sukcesy klubu z Hamburga. Na kolejny triumf w Niemczech kibice czekają już 32 lata. Wielki HSV przeszedł do historii, z klubem pożegnali się Horst Hrubesch, Happel, w końcu także sam Netzer. - Myślę, że tak długo byłem w stanie przetrwać w biznesie, jakim jest zawodowy futbol, tylko dlatego, że nie wiem za wiele o finansach - powiedział na do widzenia.

W maju ubiegłego roku reprezentacja Polski grała towarzyski mecz z Niemcami w Hamburgu, jednak nie mogła trenować na stadionie, bo boisko oszczędzano na nieoczekiwane mecze. HSV szykował się na spotkania barażowe z Gruether Fuerth - trzecią drużyną drugiej Bundesligi. Hamburg utrzymał się w lidze tylko dzięki golowi strzelonemu na wyjeździe. W sierpniu drużynę przejął nowy trener Josef Zinnbauer, porównywany do Juergena Kloppa, nie tylko ze względu na bliską przyjaźń, która łączy go z trenerem Borussii.

Zinnbauer nigdy nie zagrał nawet w 1. Bundeslidze, z powodów zdrowotnych zakończył karierę w wieku 26 lat. Wspólnie z Kloppem obiecali sobie kiedyś, że chociaż w piłkę nie potrafili najlepiej grać, to może chociaż zostaną wielkimi trenerami. Zinnbauer w Hamburgu zarabia 10 tysięcy euro. Nie potrzebuje więcej, bo milionerem został wtedy, gdy inni kończą studia. Kiedy miał 24 lata jego firma zajmująca się doradztwem finansowym i nieruchomościami miała obrót sięgający 70 milionów marek. Nie wiadomo czy będzie wielkim trenerem, ale piłkarze są pod wrażeniem jego odpraw przed meczami. Hamburg ostatnio pierwszy raz w tym sezonie wygrał dwa mecze z rzędu i znalazł się na dwunastym miejscu w tabeli, jesienią był jednym z nielicznych klubów, które urwały punkty Bayernowi. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.

Sobotni mecz w Monachium ma jednak tylko jednego faworyta. Chociaż Bayern w tym roku nie zachwyca, prowadzi w tabeli z ośmioma punktami przewagi nad drugim Wolfsburgiem. Zdaniem Guardioli nie ma powodu do bicia na alarm, ale jest nad czym pracować.

- Jeżeli będziemy grać tak, jak w trzech pierwszych meczach rundy rewanżowej, będziemy mieli problemy w Bundeslidze i Lidze Mistrzów. Ale wierzę, że się poprawimy, złapiemy odpowiedni rytm. Z Roberta Lewandowskiego jestem zadowolony, liczba strzelonych goli wynika z naszego systemu gry - mówił w piątek trener Bayernu.

Według Thomasa Muellera problem Bayernu leży w głowach zawodników: - Nie jest tak, że kiedy rano wstaniesz i pomyślisz "dzisiaj rozegram wielki mecz", to tak się stanie. Sam musisz sprawić, by tak się stało - stwierdził.

Bayern zagra bez zawieszonego Jerome'a Boatenga oraz kontuzjowanych Philippa Lahma, Javiego Martineza i Thiago Alcantary. W HSV zabraknie Valona Behramiego, Lewisa Holtby'ego, Clebera, Dennisa Diekmeiera i Pierre-Michela Lasoggi.

Transmisja meczu w sobotę o 15.30 w Eurosporcie 2.

Michał Kołodziejczyk

Źródło artykułu:
Czy Robert Lewandowski przełamie się w sobotę?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (1)
avatar
Jackey
13.02.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Pan Kołodziejczyk chyba dokleił swój tytuł do innego,pewnie skopiowanego tekstu. 90% treści jest o HSV.