Uniwersalny Tomasz Hołota ze Śląska Wrocław

Uniwersalny piłkarz, który potrafi się odnaleźć na kilku pozycjach, to skarb dla każdego trenera. Takim zawodnikiem w Śląsku Wrocław jest Tomasz Hołota, który z Cracovią zagrał na prawej obronie.

Tomasz Hołota w meczu z Cracovią już był w ogródku, już witał się z gąską... Piłkarz Śląska Wrocław w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry umieścił piłkę w siatce Pasów i pobiegł do kibiców ciesząc się z trafienia. Po dłuższej chwili sędzia tego trafienia jednak nie uznał, słusznie dopatrując się spalonego. Ostatecznie więc podopieczni Tadeusza Pawłowskiego spotkanie zremisowali.
[ad=rectangle]

- Kontrowersyjna sytuacja, ale z tego, co wiem, to był spalony. Także nie ma co zbytnio analizować tej sytuacji. Nie było bramki, trzeba szanować remis, bo z perspektywy meczu na pewno jest to sprawiedliwy wynik - mówił Hołota.

- Zgadza się, wpadła bramka, ale nie została uznana, bo był spalony. Nie ma co więcej dyskutować. Niepotrzebnie tylko zdarłem kolana, ciesząc się z gola. Remis na wyjeździe trzeba szanować. Teraz mamy następny mecz u siebie i musimy go wygrać - dodał.

Hołota w Śląsku jest zawodnikiem, który nominalnie powinien występować na pozycji defensywnego pomocnika. Zazwyczaj gra jednak jako stoper, a dane mu było też grać na prawym skrzydle. Nie jest mu obca także rola prawego obrońcy. - Występowałem kilkukrotnie na prawej obronie, kiedy trenerem był Stanislaw Levy. Uraz Pawła Zielińskiego z mięśniami brzucha spowodował, że trener tam mnie potrzebował i dałem z siebie wszystko. Myślę, że to nie wyglądało źle, nie było jakiejś kompromitacji. Było też parę akcji do przodu - powiedział piłkarz portalowi SportoweFakty.pl.

W ciągu samych tylko ostatnich kilku tygodni Hołota wystąpił już na trzech pozycjach. Rola prawego obrońcy ma być jednak tylko epizodyczna. - Z tego, co mówił mi trener, to było jednorazowe. Nie było czasu, by kogoś przetestować na tej pozycji. Ja już na niej grywałem. Trener mnie zapytał, zgodziłem się i tyle - podsumował zawodnik.

Komentarze (0)