Bełchatowianie dość gładko przegrali na wyjeździe z Piastem Gliwice 1:3. - Jako drużyna przyjechaliśmy na trudny teren do Piasta Gliwice, który jest zespołem punktującym przede wszystkim na własnym boisku. Zdawaliśmy sobie sprawę, że czekają nas ciężkie zawody, ale szukaliśmy też planu na to, żeby zdobyć trzy punkty. Mieliśmy ustawić się w wysokim pressingu i szybko kontratakować, co pokazaliśmy na otwarcie meczu. Zdobyliśmy prowadzenie i wszystko układało się po naszej myśli, więc z tej fazy gry zespołu jestem zadowolony - powiedział Kamil Kiereś, opiekun PGE GKS-u Bełchatów.
[ad=rectangle]
Wszystko układało się po myśli przyjezdnych aż do momentu otrzymania czerwonej kartki przez Błażeja Telichowskiego. - Nie ma co ukrywać, że czerwona kartka dla Błażeja Telichowskiego w moim odczuciu w niegroźnej sytuacji, spowodowała, że plan, który mieliśmy na to spotkanie musiał ulec zmianie. Grając w dziesięciu zostaliśmy zepchnięci do głębokiej defensywy, ale w pierwszej połowie przy stanie 0:1 mieliśmy groźne sytuacje po stałych fragmentach i mogliśmy podwyższyć prowadzenie - zaznaczył trener Brunatnych. - W kilku momentach mieliśmy jednak szczęście po akcjach Piasta jak choćby po główce Wilczka w słupek w końcówce pierwszej połowy - dodał.
Planem Brunatnych na drugą połowę było nie stracenie gola w pierwszym fragmencie gry po przerwie. Tymczasem już w 48. minucie na wyrównał Kamil Wilczek. - Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie ciężko będzie grać na utrzymanie korzystnego dla nas wyniku. Dlatego też mieliśmy przede wszystkim skoncentrować się na tym, aby po przerwie szybko bramka dla rywala nie padła. To się jednak stało i nie wpłynęło to dobrze mentalnie na drużynę - kręcił głową szkoleniowiec bełchatowian.
Nie najlepiej przy bramce Gerarda Badii zachował się Emilijus Zubas. - Wydaje mi się, że przy golu na 2:1 dla Piasta błąd popełnił bramkarz. Zubas wypuścił piłkę przy dośrodkowaniu i gospodarze wyszli na prowadzenie. W końcówce nie mieliśmy więc nic do stracenia i postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Przeszliśmy na grę trójką obrońców i doszedł jeden napastnik. Wtedy bardzo ryzykowaliśmy, graliśmy otwartą piłkę, bo bardzo chcieliśmy poszukać bramki wyrównującej i mieliśmy ku temu szanse. Byliśmy jednak mocno odkryci i dostaliśmy trzeciego gola - skomentował 40-latek.
Dla PGE GKS-u porażka z Piastem jest drugą przegraną w tej rundzie. - Falstart GKS-u Bełchatów. Jesteśmy jedyną drużyną, która wiosną nie zdobyła punktu, a graliśmy dwa bardzo ważne spotkania z sąsiadami w tabeli. Naszym celem - jako beniaminka - jest utrzymanie w lidze, ale poprzez awans do ósemki. Niestety dwa ostatnie mecze troszkę nas poturbowały i cel się oddala - przyznał trener drużyny z ulicy Sportowej.
Opiekun Brunatnych odpowiedzialność za ostatnie słabe wyniki bierze na siebie. - Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że w ostatnim czasie moja praca z zespołem pod względem punktowym nie wygląda zbyt dobrze. Do piętnastej kolejki byliśmy drużyną, która straciła najmniej bramek w ekstraklasie i zajmowała czwarte miejsce. Traciliśmy wówczas tylko trzy punkty do Legii, ale ostatnie sześć kolejek to jest całkowity dramat. Nie punktujemy, popełniamy błędy, przegrywamy... W każdym meczu jakiś zawodnik robi coś, co kosztuje nas utratę punktów i trzeba się nad tym zastanowić. Ogólnie jednak rzecz ujmując, biorę to wszystko na siebie i przyznaję, że ilość ostatnio zdobywanych punktów jest dramatyczna - zakończył Kamil Kiereś.