Radosław Mroczkowski: Męczyliśmy się na boisku, ale osiągnęliśmy swój cel

Inauguracja rundy wiosennej drugiej ligi wypadła w Częstochowie bardzo blado. Raków pokonał co prawda Górnik Wałbrzych, ale samo spotkanie stało na bardzo słabym poziomie.

Raków, który w zimowej przerwie sięgnął aż po pięciu nowych zawodników, w tym trzech mających za sobą dłuższą, bądź krótszą przygodę z T-Mobile Ekstraklasą, był zdecydowanym faworytem spotkania z dramatycznie broniącym się przed spadkiem Górnikiem Wałbrzych. Na boisku wcale nie było jednak widać tej różnicy. Lepsze wrażenie po swojej grze sprawiali bowiem przyjezdni, ale podopieczni trenera Jerzego Cyraka mieli bardzo rozregulowane celowniki.
[ad=rectangle]

W pierwszej odsłonie najgroźniejszą okazję stworzył Rafał Figiel, który bardzo ładnie uderzył z rzutu wolnego, a po zmianie stron w 88. minucie bliski celu był strzał Dominika Radziemskiego. Strzegący bramki gospodarzy, Mateusz Kos zachował jednak czyste konto. - Bardzo żałuję tego meczu, bo nie zasłużyliśmy na porażkę. Raków udowodnił, szczególnie w pierwszej połowie, że jest silnym zespołem. Jesteśmy w trudnej sytuacji w tabeli, ale nie przyjechaliśmy łatwo oddać punktów. Zespół pokazał silne oblicze i walczył do końca. Niestety, nie udało nam się zdobyć choćby jednej bramki - mówił opiekun Górnika.

Radosław Mroczkowski, który w sobotę w oficjalnym meczu debiutował na trenerskiej ławce częstochowskiego zespołu, również nie miał wesołej miny. Jego zespół mimo zwycięstwa rozczarował bowiem swoją grą. Małym usprawiedliwieniem może być jednak wirus grypy, który zdziesiątkował drużynę. - Cieszę się ze zdobytych punktów, ale do gry można się mocno przyczepić. Do przerwy nasza gra wyglądała poprawnie, ale muszę chłopaków trochę usprawiedliwić. Mocno doświadcza nas wirus grypy, ale trzeba jakoś funkcjonować w trudnych chwilach. Cieszę się, że zawodnicy podjęli walkę - mówił Mroczkowski.

Brak sił w szeregach gospodarzy widoczny był w drugiej połowie, gdy trwało oblężenie bramki Mateusza Kosa. Częstochowianie nie dali się jednak zaskoczyć. - W drugiej połowie praktycznie tylko się broniliśmy i odpieraliśmy ataki gości. Nie wyglądało to tak, jakbyśmy chcieli i mam nadzieję, że w najbliższych dniach wrócimy do dobrej dyspozycji. Męczyliśmy się na boisku i nie byliśmy zespołem dominującym, ale osiągnęliśmy swój cel - puentuje Radosław Mroczkowski.

Źródło artykułu: