[b]
Wrócił pan do składu po kontuzji. Jak oceni pan swój pierwszy występ po przerwie?[/b]
Marcin Malinowski: Najważniejsze, że zwycięski. Czułem w nogach to, że przez dwa tygodnie nie grałem. Inna sprawa to trenować, a inna to występować w meczach o stawkę. Obawiałem się, jak to będzie wyglądało. Kilka razy mogłem się na pewno lepiej zaprezentować.
Trzy minuty w pierwszej połowie zadecydowały o wygranej Ruchu nad Pogonią.
- Do przerwy mogło być bardziej okazale. Jednak jak to my zafundowaliśmy sobie horror. Przed przerwą straciliśmy gola, a przed nami była jeszcze cała druga połowa. Trzeba się było mieć na baczności, a przy okazji szukać strzelenia trzeciego gola, który dałby nam spokój. Przeciwnik nie był łatwy. Zresztą do końca sezonu już tak będzie, nikt nie będzie się przed nami kłaniał. To jest slogan, ale tak musimy do tego podchodzić, jeśli chcemy dla Chorzowa zachować ekstraklasę.
[ad=rectangle]
Defensywa Ruchu po raz kolejny zagrała w innym zestawieniu. Za kartki musiał pauzować Rafał Grodzicki, a pan wrócił do gry po przerwie. Jak pan oceni występ formacji przeciwko Portowcom?
- To nie pytanie do mnie. Skład zmieniał się i trzeba się cieszyć, że kto wchodzi to wygląda to przyzwoicie. Ostatnio trochę pomyj wylano na obrońców. Tak bywa, że ktoś inny wskakuje i coś się zmienia. To na pewno pomoże trenerowi, aby obronę perfekcyjnie zestawić w kolejnych meczach.
[b]
Na pewno wyróżnić należy Michała Helika, który pokazał się z dobrej strony.[/b]
- Zgadzam się. Kolejny raz dobrze zagrał. Obserwuję go od dłuższego czasu. Myślę, że Ruch może mieć z niego pożytek na lata.
Ozdobą meczu był piękny gol zdobyty przez Bartłomieja Babiarza. Półtora roku temu to pan zdobył ładnego gola.
- Życzę "Babiemu", aby był to gol sezonu. Trafienie na pewno było przedniej urody.
Tym trafieniem Babiarz przyćmił pana 452. występ w ekstraklasie.
- Prawdę mówiąc to nawet o tym nie wiedziałem, że zrównałem się z Markiem Chojnackim. Rzeczy typu przyjazd trenera Kociana czy jubileusze schodziły na dalszy plan. Dla nas najważniejsze było zwycięstwo nad Pogonią. To zadanie zrealizowaliśmy.
Do osiągnięcia założonego celu, jakim jest pewne utrzymanie w ekstraklasie, wciąż jednak daleka droga.
- Twardo stąpamy po ziemi. Przed nami jeszcze wiele trudnych meczów i mam nadzieję, że wszystko zakończy się dla nas szczęśliwie.
Przed spotkaniem z Pogonią spotkał się pan z Janem Kocianem?
- Była krótka pogawędka. Na kawę nie było jednak czasu. Wyściskaliśmy się z trenerami Pogoni. Czas płynie dalej. Życzę trenerowi Kocianowi wszystkiego dobrego w pracy.
Jan Kocian odchodził z Ruchu po porażce 1:2, wrócił na Cichą i znowu przegrał 1:2.
- Cóż, takie jest życie...