Paweł Brożek: Jesteśmy na dnie

- Jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy iść tylko do góry, bo w tej chwili jesteśmy na dnie - mówi z rozbrajającą szczerością napastnik Wisły Kraków [tag=5736]Paweł Brożek[/tag].

W 23. kolejce Biała Gwiazda uległa przed własną publicznością Zawiszy Bydgoszcz, dla którego było to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo od 17 maja 2014 roku. Krakowianie w czterech wiosennych kolejkach zdobyli tylko jeden punkt i choć ciągle są w pierwszej "8" T-ME, to przed nimi wyjazdowe spotkania z Legią Warszawa i Jagiellonią Białystok oraz derby Krakowa.
[ad=rectangle]

- Kolejna porażka postawiła nas w niekomfortowej sytuacji przed następnymi, trudnymi meczami. Tak dalej być nie może, że nie potrafimy wykorzystać sytuacji i wygrać meczu - mówi Brożek i dodaje: - Wiedzieliśmy, jak Zawisza będzie grał, ale ta wiedza nie przekładała się na naszą postawę. Gdy wiesz, że przeciwnik jest skomasowany, to masz grać skrzydłami, a my nimi nie graliśmy. Za mało zawodników wchodziło w pole karne, żeby strzelać bramki. My musimy iść po swoje, czyli po bramki, a tego nie robimy.

Gdzie wiślacy szukają nadziei na poprawę gry? - Jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy iść tylko do góry, bo jesteśmy w tej chwili na dnie. Gdybym w Bełchatowie wykorzystał dwie, trzy sytuacje, mogło być różnie, ale nasza gra szła do góry i to był dobry prognostyk. Mamy jeden punkt w czterech meczach - nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Jest złość i przygnębienie, ale na razie nie padały żadne słowa, bo trzeba poczekać i na chłodno przemyśleć pewne sprawy. Dopiero potem będziemy rozmawiać i być może nawet ostro - zapowiada "Brozio".

Za tydzień z Legią w Warszawie Wisła zagra bez pauzujących za kartki Arkadiusza Głowackiego i Macieja Sadloka. - W Warszawie będziemy walczyć. Nie będziemy tam faworytem i każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale to może nam pomóc w podejściu do tego spotkania - zauważa napastnik Białej Gwiazdy.

Podczas meczu z Zawiszą kibice Wisły dali głośny wyraz swojemu niezadowoleniu z gry zespołu Franciszka Smudy. - Kibice Wisły są przyzwyczajeni do sukcesów i wymagają od piłkarzy bardzo dużo. Szczerze? Nie dziwie się im, że tak zareagowali - przyznaje Brożek.

Źródło artykułu: