Polska piłka potrzebuje wielkiej zmiany - rozmowa z Dariuszem Mioduskim

Według Dariusza Mioduskiego, głównego udziałowca warszawskiej Legii, w Polsce powinno się stworzyć grupę liderów, kilku drużyn grających na naprawdę wysokim poziomie. Skorzystałaby cała polska piłka.

 Redakcja
Redakcja

Marek Wawrzynowski: Wróciliśmy do polskiej rzeczywistości. Z jednej strony porażka z Ajaksem może się trafić, ale jednak rozczarowanie jest.

Dariusz Mioduski: Tak, nie da się ukryć pewnego niedosytu. Ale trzeba pamiętać, skąd wzięły się te nadzieje. Co takiego się stało w ciągu ostatniego roku, że dziś wiele osób jest rozczarowanych przegraną Legii z Ajaksem Amsterdam - co by nie było, wielką europejską marką? Prawda jest taka, że konsekwentnie udaje nam się wchodzić na poziom, który pozwoli nam w przyszłości na regularną obecność w europejskich rozgrywkach. Mam na myśli zarówno poziom sportowy, jak i organizacyjny. To ciężka, codzienna praca wielu ludzi. Jesteśmy na początku drogi, ale wierzę, że idziemy we właściwym kierunku. Nie wygraliśmy grupy przez przypadek.
Sądząc po wyniku, Ajax był nie do pokonania.

- Nieprawda. Był do pokonania. Pokazaliśmy to w pierwszym meczu. W drugiej połowie zabrakło szczęścia.

I Radovicia?

- Radovicia, Dudy... Wiele spraw mogło się ułożyć inaczej, lecz nie mieliśmy na to wpływu. To jest ten element nieprzewidywalności w sporcie. Rozwój sytuacji z "Rado" zaskoczył nas wszystkich. Zrobiliśmy wszystko co było możliwe, by go zatrzymać w Legii. On nie był na sprzedaż, ale nie mogliśmy trzymać go na siłę, bo nie taką mamy filozofię współpracy z naszymi piłkarzami. Słyszę zarzuty, że skusiliśmy się na łatwy zarobek. To absolutnie nieprawda. Wykorzystaliśmy wszystkie sposoby, żeby z nami został, ale nie mogliśmy finansowo konkurować z Chińczykami. Gdy nie było już nadziei, musieliśmy pomyśleć, ile z tego może mieć klub. Ale wiemy, że pieniądze nie zrekompensują nam tego co straciliśmy. Zresztą ja często powtarzam, że choć pieniądze są niezbędne i bardzo ważne, to na tym poziomie rozwoju Legii nie są najważniejsze.
Da się w ogóle zarobić na klubie piłkarskim?

- W mojej ocenie w Polsce nie ma co na to liczyć jeszcze co najmniej przez 10 lat. Dla nas w Legii celem jest, aby co roku zwiększać przychody, generować coraz więcej pieniędzy, ale tylko i wyłącznie po to, aby więcej zainwestować i podnosić poziom sportowy. A więc budować fundamenty, które pozwolą nam konkurować na najwyższym poziomie. Mam świadomość, że to ambitne i trudne wyzwanie. Problemem w skali europejskiej jest szybko zwiększający się dystans w ilości pieniędzy, jakie płyną do naszej ligi, a wielkimi ligami, szczególnie Premier League. Jeśli najgorszy klub w tej lidze na bazie nowego kontraktu za prawa medialne będzie dostawał około 130 milionów euro, to oznacza, że możliwości tych klubów w opłacaniu zawodników są niemal nieograniczone. Oprócz drużyn z Anglii będzie zaledwie 6-8 zespołów w Europie, które będą mogły rywalizować na podobnym poziomie. Teraz są trzy ligi, które zaczynają wyrastać ponad resztę - angielska, która już dziś absolutnie odstaje, a poza tym hiszpańska i niemiecka.

Nastanie ery telewizyjnej zostawiło w tyle wielkie kluby z małych krajów, jak Ajax, Anderlecht, Porto, Celtic... a z drugiej strony niektóre zdały sobie sprawę z nieuchronności pewnych procesów i przekształciły się w
"przedsiębiorstwa produkcyjno-handlowe". To jest ten model, który jest jedynym rozwiązaniem?

- Klub piłkarski nie jest typową firmą i podejście właścicieli musi być inne niż w tradycyjnym biznesie. Jednak nowoczesne kluby muszą od strony organizacyjnej i zarządczej funkcjonować jak przedsiębiorstwa. W Polsce trzeba mieć świadomość, że jeszcze długo czekają nas inwestycje, a nie wypłacanie dywidendy. Ale musimy też starać się, żeby we współpracy z federacją, Ekstraklasą i klubami wykreować produkt na wyższym poziomie. I nie chodzi tu tylko o Legię, ale o wszystkie zespoły. O podniesienie wartości medialnej polskiej piłki nożnej. Mamy 40-milionowy kraj, więc nie ma powodu, żeby Polska nie była pod tym względem na podobnym poziomie co najbardziej rozwinięte kraje europejskie. To zajmie jeszcze 10-20 lat, ale to jest realny cel. Musimy jednak odważnie myśleć i działać.

Jaki ma pan pomysł?

- Na początku musimy zrobić kilka w miarę oczywistych rzeczy. Przede wszystkim podnieść jakość zarządzania na poziomie klubów. Trzeba zmienić podejście do marketingu i sprzedaży, zwiększyć umiejętność generowania przychodów z różnych źródeł. Inwestować w akademie. Utrzymywać jak najdłużej młodych zawodników i zwiększać możliwości finansowe. W końcu pracować nad konkurencyjnością i atrakcyjnością polskich drużyn, gdy grają między sobą...

Gdy pojawia się dyskusja zmiany jakościowej, często podnoszony jest motyw zmniejszenia ligi, czyli postawienia na silne ośrodki.

- To jedno z rozwiązań, o którym warto zacząć głośno rozmawiać, i które można brać pod uwagę, choćby jako tymczasowe. Częstsze mecze między klubami jak Legia, Lech, Wisła, Śląsk, Lechia, spowodowałyby zapełnienie stadionów. Warto zacząć debatę na ten temat. Ważne, aby to był projekt środowiskowy, tak aby nikt nie poczuł się pokrzywdzony.

Czy zmiany proponowane przez Dariusza Mioduskiego okazałyby się skuteczne?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×