Michał Kołodziejczyk: To koniec Smudy?

Wisła zwolniła trenera. W Krakowie myślano, że można zbudować silny zespół bez żadnych inwestycji. Polityka zaciskania pasa może wypchnąć Smudę z trenerskiej karuzeli na długo. Jeśli nie na zawsze.

W tym roku skończy 67 lat. W polskiej lidze pojawia się i znika od 22. Jest symbolem ekstraklasy z lat dziewięćdziesiątych, kiedy to zdobywał swoje jedyne w karierze mistrzostwa Polski – dwa razy z Widzewem i raz z Wisłą. To wtedy zbudował swoją legendę i zaczarował kibiców. Jest ostatnim polskim trenerem, który prowadził drużynę z ekstraklasy w Lidze Mistrzów.
[ad=rectangle]

Mit charyzmatycznego zwycięzcy, który zawsze zrobi coś z niczego, doprowadził go nawet do reprezentacji Polski. O tym, kto ma być selekcjonerem podczas najważniejszej piłkarskiej imprezy w historii w Polsce zdecydował lud. Ówczesny prezes Grzegorz Lato postawił na tego, kogo nazwisko kibice nosili na sztandarach.

To, że Smuda w 2013 roku wrócił do Wisły, raptem rok po kompromitującej go klęsce, jakim był występ kadry na Euro 2012, świadczyło o tym, że są w polskim futbolu ludzie niezatapialni. Bogusław Cupiał miał do Smudy słabość, tym razem jednak wysłał swojego ulubieńca na pole minowe. Kazał skakać i sprawdzał, jak długo trener będzie miał farta.

Bez pieniędzy na wzmocnienia Smuda i tak długo utrzymał się w Krakowie, ale że tradycyjnie wiosną trenowani przez niego piłkarze wyglądają na tak zmęczonych, jakby dopiero ich odciągnięto od pługa, Wisła zaliczyła najgorszy początek roku od wielu sezonów. Może jednak doprowadzanie piłkarzy do wymiotów podczas zimowych przygotowań nie było najlepszym pomysłem.

Smuda to trener starej epoki. Zna pięć języków, ale niestety mówi wszystkimi na raz, ciągle liczy się dla niego bardziej nos i zapach szatni, niż taktyczne nowinki i profesjonalne przygotowanie kondycyjne. Ostatni wielki sukces w lidze odniósł w 1999 roku, następne 16 lat stać go było na chwilowe wzloty. Z Legii zwolniono go - tak jak teraz z Wisły - po fatalnym początku rundy wiosennej, kiedy między innymi drużyna z Warszawy przegrała z Zagłębiem Lubin 0:4. Z Lechem nie wywalczył mistrzostwa, pożegnał się z klubem, a rok później na najwyższym stopniu podium z drużyną z Poznania stanął Jacek Zieliński. Po tym, jak przez dwa i pół roku nie potrafił z reprezentacją wyćwiczyć choćby trzech wariantów gry, a rozegrania rzutów rożnych nawet nie sprawdzał, bo nie warto, trafiła mu się oferta z ostatniego klubu drugiej Bundesligi. W Ratyzbonie przez pół roku wygrał raz, trzy razy zremisował a reszta to same porażki.

Pomnik wielkiego, zwycięskiego "Franza" już runął. To ostatnio synonim porażki. Trener przegapił, kiedy zejść ze sceny. Ciekawe czy znajdzie się teraz odważny klub, który zaryzykuje pieniądze i go zatrudni.

Michał Kołodziejczyk

Komentarze (10)
avatar
lancet1
9.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Dziękuję za ten artykuł. Jestem starym kibicem ale sukcesy Smudy były tak dawno, że wiem iż takowe były ale jakie i kiedy to już nie pamiętałm. Trener Smuda to już staruszek i tylko sportowo (j Czytaj całość
avatar
Visitor_Q
9.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jakby ktoś inny zamiast niego przeprowadzał zimowe zgrupowania to byłby to chyba nadal jeden z lepszych trenerów na naszą ligę :D 
Rafi_Piła
9.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jego czasy już dawno się skończyły. 
avatar
tomas68
9.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Franz wie co robi ale jeśli wszystko jest przeciw niemu to sam nic nie zdziała. 
avatar
Damian Bdg
9.03.2015
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Do wszystkich znawców poniżej, gdyby nie Smuda to Wisełka już dawno była by w pierwszej lidze ;)