Ofensywny problem Widzewa Łódź. "To kwestia realizowania założeń taktycznych"

Widzew Łódź to najmniej bramkostrzelna drużyna w I lidze. W meczu z GKS-em Tychy łodzianie nie potrafili stworzyć żadnej groźnej sytuacji. - To kwestia realizacji założeń - przyznał Wojciech Stawowy.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
W starciu z GKS-em Tychy Widzew Łódź doznał dwunastej porażki w tym sezonie. Łodzianie z dorobkiem 9 punktów zamykają tabelę I ligi, ale nadal wierzą w to, że unikną degradacji. W potyczce w Jaworznie Widzewiacy dobrze grali do 16. metra, ale w polu karnym brakowało im pomysłu na to, by zaskoczyć Sebastiana Przyrowskiego. Goście nie potrafili również wykorzystać licznych stałych fragmentów gry.
W składzie Widzewa na mecz w Jaworznie zabrakło nominalnego napastnika. Swojej szansy nie otrzymał jeden z najlepszych strzelców łódzkiego zespołu - Damian Warchoł. Jak jego nieobecność tłumaczył szkoleniowiec spadkowicza z ekstraklasy? - Warchoł został w Łodzi, bo miał bardzo duże luki w przygotowaniach. Zmagał się z urazem, a także dwukrotnie był chory i nie był gotowy na to, by wystąpić w spotkaniu ligowym w Jaworznie. Nie ma innego powodu, nie było tak, że jest on w słabszej dyspozycji - przyznał Wojciech Stawowy.

Widzew praktycznie nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką tyszan. - To, że znajdowały się puste luki w sytuacjach, w których można było dośrodkowywać z bocznych sektorów boiska w pole karne, wynikało z tego, że zawodnicy nie wchodzili tam tak, jak powinni. Wtedy było łatwiej dogrywać, ale to była kwestia realizowania założeń taktycznych, a nie kwestia tego, że nie chcemy mieć w polu karnym piłkarzy, którzy będą wykańczać akcje. Nie podchodzimy tak do tego - powiedział Stawowy.

Braki w ofensywie są obecnie największym problemem łódzkiego Widzewa. Po zimowych transferach kadra tego klubu jest zdecydowanie silniejsza niż w rundzie jesiennej. Po przegranym meczu z GKS-em Tychy trener chce wyciągnąć wnioski, by w przyszłości nie tracić punktów. - Żeby wygrywać mecze, to musimy strzelać. Nie wiemy jak broni Przyrowski, bo nie miał aż tak wielu momentów żeby się wykazać. Nie mieliśmy w drugiej połowie takiego parcia na bramkę, jak to było momentami w pierwszych 45 minutach. Gdybyśmy się wtedy lepiej zachowali, zagralibyśmy bardziej odważnie z przodu, to może byśmy stworzyli taką sytuację. Nie ma co gdybać tylko trzeba wyciągnąć wnioski - stwierdził trener Widzewa.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×