W pierwszej części piątkowego meczu Śląsk długo utrzymywał się przy piłce i łęcznianie często mieli problemy z opuszczeniem własnej połowy. Mimo wszystko mogli objąć prowadzenie, ale nieskutecznością raził Fiodor Cernych. - Zespół nie wszedł dobrze w mecz, ale to akurat my jako pierwsi stworzyliśmy sytuacje. Znowu zabrakło skuteczności. Przy takiej grze trzeba się cieszyć, że stworzyliśmy te sytuacje - przyznaje Jurij Szatałow.
[ad=rectangle]
Po zmianie stron gra wyrównała się i lepsze okazje do zdobycia gola stwarzał Górnik Łęczna. Śląsk jednak nie ustawał w atakach i dopiął swego w 82. minucie, gdy Flavio Paixao zaprezentował próbkę swoich możliwości. - Myślę, że w drugiej połowie, poza straconą bramką, Śląsk stwarzał sytuacje po stałych fragmentach gry - ocenia szkoleniowiec łęczyńskiej drużyny.
W rundzie jesiennej Sebastian Mila strzelił zwycięską bramkę dla Śląska w doliczonym czasie gry. Tym razem to wrocławianie musieli przełknąć gorzką pigułkę. W 90. minucie lekko w środek bramki strzelił Tomasz Nowak, a Jakub Wrąbel fatalnie skiksował i przepuścił piłkę do siatki. - Nasza bramka była dosyć szczęśliwa. Trzeba być zadowolonym z tego punktu, bo nie byliśmy zespołem takim, jaki budujemy. Bierzemy ten punkt, bo każdy jest dla nas bardzo ważny - podkreśla Szatałow.
[event_poll=28405]
Jurij Szatałow: Nie byliśmy zespołem, który budujemy
Trener Górnika Łęczna docenił punkt zdobyty w starciu z wyżej notowanym Śląskiem Wrocław. Jego podopieczni remis uratowali dzięki kuriozalnemu golowi.
Źródło artykułu: