Mamy rozpisaną strategię do 2018 roku i krok po kroku ją realizujemy - II część rozmowy z Błażejem Jenkiem

Lechia Gdańsk rok po roku zajmuje lepsze miejsce w ligowej hierarchii. Sternicy gdańskiego klubu mają bardzo ambitne plany związane z rozwojem drużyny i patrząc na ich dotychczasowe dokonania mogą się one powieść.

Michał Gałęzewski: Jakie są plany na przyszłość? Co chcecie rozwinąć i osiągnąć jeszcze przed startem ligi?

Błażej Jenek: Chcemy pobić rekord sprzedaży karnetów. Ruszamy też z akcją pod hasłem Akcja promocja, na karnety w wielu punktach miasta będzie można uzyskać rabat na różnego rodzaju produkty, czy usługi. Oprócz transferów do pierwszej drużyny chcemy sfinalizować efekt pracy naszych skautów i pozyskać wielu utalentowanych chłopców do drużyn młodzieżowych i Młodej Ekstraklasy. Rozszerzymy sieć sprzedaży pamiątek i asortyment. Zatrudniony do tego człowiek wykonał ogromną pracę, przygotowując linię i wzory. Rozbudowana będzie strona internetowa, finiszujemy sprawy sklepu internetowego. Uruchomimy programy lojalnościowe, mamy pomysły zachęcenia kibiców do korzystania z produktów i usług, co będzie skutkowało lepszymi warunkami dla kibica i dodatkową gratyfikację dla klubu. Udostępniony zostanie też nowy tramwaj, który będziemy mogli okleić profesjonalnie, wielkoformatowo i będzie to kolejna wizytówka klubu. Mamy rozpisaną strategię do 2018 roku i krok po kroku ją realizujemy. Wiele rzeczy realizujemy szybciej, niż zakładaliśmy, nie zejdziemy z tej ścieżki, ale wszystkiego nie chcę ujawniać, bo musi być niespodzianka i zaskoczenie dla kibiców.

Porozmawiajmy o tym, czego kibice oczekują najbardziej. Kiedy można się spodziewać solidnych wzmocnień Lechii? Znane są już jakieś konkrety?

- Na pewno nie będzie wielkiego zaciągu. Będą to 2-3 osoby, maksymalnie 4. Jest Piotr Trafarski, który przypadł do gustu kibicom i sztabowi na meczu Pucharu Ekstraklasy. Prowadzimy rozmowy, jednak nie jesteśmy krezusami finansowymi i nie będziemy wydawać więcej, niż mamy. Prowadzimy rozmowy z poszczególnymi inwestorami do spółki i wiele zależy od finalizacji tych rozmów. Jest kilka kandydatur, rozmowy są bliskie ukończenia. Rozmawiamy też z zawodnikami, których moglibyśmy pozyskać w lipcu, gdyż kończą im się kontrakty i w styczniu moglibyśmy zawierać z nimi umowy. Kibice muszą się uzbroić w trochę cierpliwości.

Będzie już jakiś zawodnik na święta?

- Może niekoniecznie na święta, jednak na pierwszym treningu pojawią się nowe twarze, a na obóz w Turcji pojedzie finalna kadra zespołu.

Jakie macie plany sparingowe?

- W Turcji rozegramy cztery sparingi z silnymi partnerami, natomiast w Polsce ograniczymy się do sparingów z zespołami z niższych lig. Chcielibyśmy być często przy piłce, przećwiczyć poszczególne ustawienia, zagrywki. Nie sztuką jest granie w sparingu z Wisłą mając piłkę przez 30% czasu tym bardziej, że poszczególne ekipy są na innym etapie przygotowań i jest to niemiarodajne. Skupiamy się na pracy na treningach i sparingi w Polsce będziemy traktować jak jednostki treningowe. Mecze, które wykrystalizują skład, to będą spotkania rozegrane w Turcji.

Wróćmy do programy do 2018 roku. Kiedy Lechia będzie w stanie płacić zawodnikom na poziomie czołówki polskich klubów?

- W ostatnich pięciu latach nie odszedł żaden zawodnik, którego chcieliśmy zatrzymać. Rozmowy z Rafałem Kosznikiem, Łukaszem Trałką i innymi zawodnikami, którym kończą się kontrakty są ciężkie, ale nic nie jest przesądzone. Uśmiecham się też pod nosem, gdy widzę zarzut odnośnie przedłużenia kontraktu z Damianem Szuprytowskim. Ten chłopiec jeszcze znikąd nie odszedł, rozmowy się toczą, menadżer nie zdążył się jeszcze skontaktować, a powstała niebotyczna afera. Z młodzieżowcami prowadzimy kilkadziesiąt rozmów, nikt nas nie chwali za ponad 20 przedłużonych umów, tylko gani się za jedną, która jest w hibernacji. Podwyższamy zarobki z każdą rundą, z każdą rundą zespół jest silniejszy, do tej pory nikt nie ubył poza Kubą Biskupem, który miał czasową umowę i wypożyczonym Benem Starostą. Wszystkich innych zawodników zatrzymywaliśmy.

Jest też przypadek Mateusza Bąka, którym interesuje się Wisła Kraków...

- Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby wszystkich zatrzymywać na siłę, bo pójdzie fama, że Lechia blokuje zawodników i nikt nie będzie chciał tu grać. Mateusz zrobił dużo dla naszego klubu, to nie jest propozycja z piątego, dziesiątego, czy dwudziestego zespołu polskiej ligi, tylko z najlepszego zespołu ostatnich lat. Jeżeli pobyt w Krakowie gwarantowałby Mateuszowi dalszy postęp i rozwój, a tutaj miałby się frustrować, to nie wiem czy byłby to dobry wybór. Mateusz ma kontrakt i możemy go na siłę zatrzymywać, jednak z niewolnika nie ma pracownika, a kibice sami uszanowaliby to, że dostał on wolną rękę. Oczekujemy zaangażowania od zawodnika, a zawodnik oczekuje wyrozumiałości od klubu. To nie jest przypadek, że zawodnik rozegrał jedną dobrą rundę i jest od razu sprzedawany, tylko ten zawodnik przebył z nami wiele sezonów i transfer byłby konsekwencją dalszego rozwoju kariery. Jeżeli Lechia będzie na poziomie Wisły i będzie się z nią zmagała o tytuł Mistrza Polski, to nie będzie mowy o odejściu zawodnika. Na dzisiaj biorąc pod uwagę potencjał sportowy, organizacyjny jesteśmy na dziesiątym miejscu w Polsce, a Wisła na pierwszym i nie zniwelujemy tego przez rok. Nie jesteśmy w stanie zagwarantować mu gry w Lidze Mistrzów, a Wisła jest w stanie to zaproponować. Jeszcze nie ma nawet oficjalnej oferty ze strony Wisły, więc jest to burza w szklance wody. Poczekajmy, aż się sfinalizują sprawy. Jesteśmy przygotowani na taki wariant, że Mateusz zadecyduje się na transfer. Ma on kwotę odstępnego, jeśli ona wpłynie to decyzja jest poza klubem. Byłaby to strata, jednak jesteśmy przygotowani na uzupełnienie na tej pozycji.

Po debiucie w kadrze Łukasza Trałki i jego dobrych ocenach przez Leo Beenhakkera jego wartość zapewne wzrosła...

- Każdy przed transferem decyduje się na głębszą analizę i jeden mecz w kadrze o niczym nie świadczy. Miał on trudności ze znalezieniem klubu mimo, że grał już na poziomie Ekstraklasy. To Lechia wyciągnęła do niego rękę i dyrektor Michalski zaręczył głową, że ten chłopak się sprawdzi. Chciałbym, żeby Łukasz to pamiętał. Po drugie w Lechii ma on określoną pozycję, postawiliśmy na niego i wokół niego chcieliśmy zbudować zespół. Nie wiem, czy będzie miał taki status, jak pójdzie do innego klubu. To wszystko się przekłada na pieniądze. Może kontrakt jest proponowany mniejszy, ale są przewidziane bonusy za granie, są premie. Jeśli u nas będzie grał, to może zarobić więcej, niż siedząc na ławce w klubie który mu zaproponuje sporo wyższy podstawowy kontrakt. Jesteśmy cały czas w kontakcie, do pewnego momentu Łukasz nie miał menadżera i sam prowadził rozmowy. Teraz poinformował, że ma pełnomocnika i część ustaleń rozpoczynamy od nowa. Sprawa jednak nie jest zamknięta. Ani Łukasz ani my nie powiedzieliśmy, że do przedłużenia kontraktu nie dojdzie. Pamiętajmy, że jest on naszym zawodnikiem do czerwca i w tym czasie może się wydarzyć wiele rzeczy. Łukasz może się rozwinąć, a może też przegrać rywalizację o miejsce w składzie i jego pozycja negocjacyjna będzie niższa. Potrzebujemy dużo spokoju, mamy strategię co do modelowania finansów i zarobków dla całej drużyny i nie będziemy robić wyłomów i kominów płacowych, że jeden zawodnik zarabia kilka razy więcej niż kolejny w hierarchii, bo nie tędy droga. Klub ma się rozwijać płynnie i pensje mają wzrastać grupowo. Nie może być dysproporcji, które nam posypią całą dotychczasową strategię.

Czy klub planuje głębszą współpracę z innymi gdańskimi klubami, żeby na przykład dostosowywać godziny rozpoczęcia spotkań, aby każdy kto chce mógł pójść na wszystkie mecze rozgrywane w Gdańsku?

- Możemy współpracować, natomiast rzeczywistość jest taka, że inne kluby muszą się dostosować do nas. Nie jest tak dlatego, że na rozmowy przychodzi Wielka Lechia, tylko dlatego że terminarz ustala Canal Plus. O dniu rozpoczęcia meczu dowiadujemy się na trzy tygodnie przed daną kolejką. Możemy sugerować Ekstraklasie S.A., jak byśmy chcieli żeby mecz był zaplanowany. W Pucharze Polski, czy Pucharze Ekstraklasy zawsze takie konsultacje prowadziliśmy. Bardzo blisko współpracujemy ze Stoczniowcem i GKS-em Wybrzeże. Prezesi Maciej Polny i Kostecki są z nami w bardzo dobrych relacjach i tutaj nie ma problemu. Ciężko nam się dostosować wobec siatkarzy, piłkarzy i piłkarek ręcznych, czy rugbystów, gdyż mamy ręce związane decyzjami Canalu Plus.

Komentarze (0)