Czesław Michniewicz: Aby wygrywać, trzeba cierpieć
Nowy trener Pogoni Szczecin zdradził kulisy przygotowań do meczu z Jagiellonią Białystok. Bohater dnia, Łukasz Zwoliński usłyszał przed pierwszym gwizdkiem opowieść o Piotrze Grzelczaku.
Pierwszym problemem Michniewicza w Szczecinie była kontuzja Marcina Robaka. Do soboty był to jedyny zawodnik Pogoni, który zdobył gola w 2015 roku. Zastąpił go zgodnie z przewidywaniami Łukasz Zwoliński i został bohaterem dnia. 22-latek, który występuje obecnie w masce na twarzy, strzelił dwa gole po przerwie.
- Pracowaliśmy na treningu, by tak to wyglądało. Opowiedziałem Łukaszowi historię o Piotrku Grzelczaku z naszych wspólnych czasów w Widzewie Łódź. Powiedziałem mu przez meczem z Jagiellonią, że ma strzelać za każdym razem, a jeśli przyjmie piłkę, to od razu go zmienię. Strzelił wtedy gola z koła środkowego. Powtórzyłem to Łukaszowi - zdradził Czesław Michniewicz.Głównym rozgrywającym w sobotę był deszcz oraz porywisty wiatr. Takie warunki do rywalizacji były zaskoczeniem. Przez cały dzień w Szczecinie świeciło słońce i było ciepło, natomiast aura załamała się wieczorem. Po przerwie mały pogodowy armagedon został sprzymierzeńcem Portowców. Michał Probierz żartował, że gospodarze zamontowali za jedną z bramek wiatraki.
- Warunki były fatalne. Nasz bramkarz miał nawet problem z wybiciem piłki poza połowę z piątego metra. Ona zostawała, a wysocy piłkarze z Białegostoku wygrywali wszystko w powietrzu. Myślałem, że w drugiej połowie wiatr będzie taki sam i będzie szansa strzelić gola z dystansu. Tymczasem wichura zrobiła się jeszcze mocniejsza. Trochę nam pomogła. Strzał Łukasza był piękny, ale jeszcze dodatkowo nabrał siły dzięki wiatrowi. Warunki są jakie są. Nie ma na nie wpływu i każdy chce zrobić wszystko, by zrobić z nich korzyść dla siebie. Przecież każdy wie, że jak jest deszcz, to trzeba strzelać po śliskiej murawie - zakończył Michniewicz.