Piłkarze znad Brynicy stali się mistrzami horrorów, ostatnie spotkania z ich udziałem były bowiem prawdziwymi wojnami nerwów, w których emocje sięgały zenitu. W piątek, już czwarty raz rzędu, musieli odrabiać straty i ponownie zdołali odwrócić losy pojedynku!
[ad=rectangle]
Ta seria rozpoczęła się od meczu z Limanovią Limanowa, gdy przegrywali 0:2, by ostatecznie triumfować 4:3, potem był pojedynek z Rakowem Częstochowa, w którym z wyniku 0:1 wyszli na 3:1. W Wielką Sobotę z wyniku 0:2, dzięki piorunującej końcówce, doprowadzili do remisu 2:2 z Rozwojem Katowice. Z kolei w miniony piątek zmierzyli się z Nadwiślanem Góra, z którym przegrywali 0:2, a ostatecznie zwyciężyli 3:2.
- Cóż mogę powiedzieć? Znów się będę powtarzał. Dostaliśmy dwa gongi, pierwsza bramka chyba strzał życia, prosto w widły. Druga bramka... nie wiem kto zaspał? Jeszcze nie analizowaliśmy tego trafienia. Dostaliśmy 0:2 i zaczęliśmy grać w piłkę, znowu stwarzaliśmy sytuacje, napieraliśmy na drużynę przeciwną, jak tylko mogliśmy. W tym spotkaniu był jakiś pozytyw, bo zawsze te pierwsze 20 minut przespaliśmy, a w piątek ten początek wyglądał o wiele lepiej - powiedział zadowolony z postawy podopiecznych Robert Stanek.
Sosnowiczanie od początku spotkania byli skoncentrowani, ale w pierwszej połowie wyprowadzali nieskuteczne akcje, w których zawsze brakowało dokładności w drodze do bramki rywali. Mimo to w pierwszej połowie piłkarze Zagłębia Sosnowiec przeważali na boisku. Sytuacja zmieniła się po przerwie, gdy Nadwiślan poprawił grę i objął prowadzenie 2:0. - Drużyna przyjezdna jakoś się ogarnęła, mecz zrobił się wyrównany, spodziewaliśmy się takiej gry Nadwiślana - czterech z tyłu, dwóch defensywnych, zespół rósł. Rywale zaskoczyli nas tylko jednym - determinacją - podkreślił trener.
Nadwiślan wciąż dzielnie walczył, ale nie był w stanie wykorzystać kolejnych okazji. W przeciwieństwie do Zagłębiaków, którzy zaliczyli fantastyczną pogoń za przeciwnikiem. W 70. minucie trafił Łukasz Tumicz, w 83. minucie Jakub Arak, a dwie minuty później zwycięstwo przypieczętował świetnym uderzeniem Hubert Tylec. - Rywale prowadzili 2:0, nie strzelili na 3:0. To jest tak jak w siatkówce - gdy prowadzisz 2:0 i nie wygrywasz 3:0, to przegrywasz 2:3. Wolałbym prowadzić 2:0 i aby ten mecz skończył się 2:0, a nie gonić cały czas ten wynik, bo ci chłopcy tyle mają w nogach. Już czwarty mecz gonimy wynik - zaznaczył Stanek.
W porównaniu do poprzedniego spotkania, w którym Zagłębie zremisowało z Rozwojem, w podstawowym składzie nastąpiły cztery zmiany, w wyniku których od pierwszej minuty wystąpili bramkarz Szymon Gąsiński, obrońca Krzysztof Markowski, pomocnicy Tomasz Szatan oraz Mateusz Wrzesień.
- W składzie były cztery zmiany ze względu na analizę, którą przeprowadziliśmy w tygodniu, dotyczyła ona zawodników grających z Rozwojem. Niektórym musieliśmy dać odpocząć, a nasi zmiennicy pokazali charakter, determinację, a przede wszystkim, przecież to widać, tworzymy kolektyw. Chciałem podziękować kibicom, bo stał się jakiś taki ewenement, gdy przegrywaliśmy 0:2, zaczął się doping kibiców Zagłębia, dziękujemy bardzo - powiedział sosnowiecki szkoleniowiec.
Z racji tego, że konfrontacja Zagłębia z Nadwiślanem inaugurowała 25. kolejkę II ligi, to zwycięstwo dało sosnowiczanom pozycję lidera, którą utracili dzień później, czyli w sobotę. Aktualnie plasują się oni na czwartym miejscu, mając na koncie 43 punkty. W następnej serii spotkań zmierzą się na wyjeździe z Siarką Tarnobrzeg (18 kwietnia, godzina 12:00).