Choć w inauguracyjnej wiosennej kolejce Mateusz Wrzesień miał miejsce w wyjściowej jedenastce, to potem stracił je na cztery spotkania, dopiero w 25. kolejce wychodząc na murawę od pierwszej minuty. Natomiast w ostatnim starciu pomocnik przełamał się i rozpoczynając pojedynek w podstawowej jedenastce, zdobył bramkę.
[ad=rectangle]
W Tarnobrzegu na tablicy wyników widniał remis 1:1, a druga połowa rozpoczęła się od wyraźnej przewagi sosnowiczan, którzy nie przekładali tego na gole aż do 67. minuty. Wtedy bramkarz Siarki źle odbił strzał Sebastiana Dudka, a do piłki dopadł Wrzesień, który bez problemów trafił do siatki gospodarzy. - Można czekać, długo czekać, ale w końcu się doczekałem. Najważniejsze, że z Tarnobrzega wywieźliśmy cenne trzy punkty, gol dał nam zwycięstwo. Należy podkreślić, że byliśmy dużo lepszym zespołem od Siarki, można powiedzieć, że zniszczyliśmy rywala piłkarsko - powiedział.
Choć zawodnicy Siarki starali się ambicją przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, to Zagłębie Sosnowiec im na to nie pozwoliło. - Wola walki to nie wszystko w piłce, gra się tak jak przeciwnik pozwala, a my naprawdę pozwoliliśmy Siarce na bardzo mało. Kroczymy w górę tabeli, jesteśmy na zielonym polu i oby tak jak najdłużej - zaznaczył Wrzesień.
Obecnie sosnowiczanie są wiceliderem II-ligowej tabeli, mając na koncie 46 punktów. W górnej części tabeli panuje ścisk, więc osiem kolejek, które pozostały do końca sezonu, zwiastuje wielkie emocje w walce o awans na zaplecze ekstraklasy. - Można powiedzieć, że teraz gorączka rośnie, bo im bliżej końca, tym ta temperatura będzie rosła, drużyny rywali nie poddają się, też będą chciały punktować, ale będziemy robili swoje i myślę, że na koniec będziemy w trójce najlepszych - podkreślił Mateusz Wrzesień.