Rozpaczliwie walczący o pozostanie na zapleczu ekstraklasy łodzianie pokonali w Byczynie 1:0 ekipę Mariusza Pawlaka. Gospodarze, zwłaszcza w pierwszej części spotkania, regularnie ostrzeliwali bramkę Rafała Misztala, ale bardzo długo nie byli w stanie go pokonać. - Chcę przede wszystkim pogratulować piłkarzom, bo przeszli kolejną metamorfozę w porównaniu z tym, co miało miejsce tydzień temu. Uważam, że zasłużyliśmy dzisiaj na wygraną, bo z przebiegu całego spotkania byliśmy lepszym zespołem, choć dużo lepiej grającym w pierwszej połowie niż drugiej, ale to pewnie kwestia uciekającego czasu i nerwów, które wkradają się w nasze poczynania. Wynika to z sytuacji, którą wszyscy znamy - wyjaśnił po spotkaniu Wojciech Stawowy.
[ad=rectangle]
Szczęście uśmiechnęło się do widzewiaków dopiero w końcówce, ale ze zdwojoną mocą. W 89. minucie bramkę na 1:0 strzelił David Kwiek, a chwilę później z jedenastu metrów nie dał się pokonać golkiper gospodarzy. - Myślę, że to, co Maciek Krakowiak zrobił w końcówce meczu, broniąc rzut karny, może być ostatnim punktem zwrotnym dla nas w tym sezonie. Jeżeli chcemy się utrzymać w lidze, a matematyczna szansa wciąż na to jest, to tak musimy na to patrzeć. Podsumowując, uważam, że zagraliśmy dzisiaj, szczególnie pierwszą połowę, dobrze, poprawnie, i byliśmy zespołem, który stworzył więcej dogodnych sytuacji do tego, żeby już wcześniej zapewnić sobie zwycięstwo, a nie czekać do tak nerwowej końcówki. Niestety marnowaliśmy te sytuacje na potęgę - stwierdził opiekun Widzewa.
Podyktowany w doliczonym czasie gry karny wzbudził w Byczynie sporo kontrowersji. aul Bartłomieja Kasprzaka miał miejsce na skraju pola karnego. Sędzia nie zawahał się jednak i jednoznacznie wskazał na "wapno". Przewinienie łódzkiego pomocnika mogło zaprzepaścić ciężką pracę całego zespołu i znacznie ograniczyć szanse na utrzymanie w lidze. - Nie widziałem jeszcze powtórki. Moja perspektywa tego zdarzenia była dość odległa. Natomiast sędzia był najbliżej, podjął taką decyzję. Po meczu powiedział mi, że było tam kopnięcie zawodnika Chojniczanki. Jeżeli tak faktycznie było to jedenastka się należała - zaznaczył trener gospodarzy.
- Z Bartkiem Kasprzakiem jeszcze nie rozmawiałem, ale wiem, że jest tym mocno podłamany. To jest zawodnik, który bardzo solidnie pracuje na treningach i walczy o miejsce w zespole. Te momenty, które ma, 20-30-minutowe, kiedy wchodzi na boisko, chce jak najlepiej wykorzystać. Stara się pokazać, że zasługuje na miejsce w zespole i ten przerost motywacji doprowadza do tego, że chce przejąć każdą piłkę. Czasem robi to na tyle nieprecyzyjnie, że fauluje. Stąd biorą się te jego kartki - wyjaśnił Stawowy. - Jak temu zaradzić? Jedynie męską rozmową, którą przeprowadzimy, żeby nie podchodził do tego tak bardzo emocjonalnie, bo Bartek jest na pewno piłkarzem dobrym i nikomu, a już zwłaszcza mnie, nie musi tego udowadniać - dodał.
Limit błędów i porażek klub z miasta włókniarzy wykorzystał już w poprzednich tygodniach. Kolejna przegrana może pozbawić go złudzeń w kontekście utrzymania w lidze. - Mądry człowiek uczy się do pewnego momentu. Jeśli ktoś uczy się cały czas i nie może się nauczyć to znaczy, że z tą mądrością jest troszkę na bakier. Myślę, że dość było tych wszystkich lekcji i wniosków wyciąganych zwłaszcza po meczach wyjazdowych i, że teraz ta sytuacja, która miała miejsce w meczu z Chojniczanką, będzie, tak jak wspominałem, naszym punktem zwrotnym - wyraził nadzieję szkoleniowiec ostatniego zespołu w tabeli I ligi.
Łodzianie do ostatniego bezpiecznego miejsca w stawce tracą aż 10 punktów. O ile u siebie radzą sobie naprawdę nieźle, żeby myśleć o utrzymaniu muszą zacząć przywozić punkty z boisk rywali. - Presja wyniku i utrzymania w lidze cały czas ciąży na drużynie. To jest młody zespół, który ma przed sobą naprawdę ciężki egzamin. Ja w tych chłopaków wierzę. Tu ważna jest też moja rola, żebym umiał ich odpowiednio nastawić do tego najbliższego meczu wyjazdowego. Jak popatrzymy na spotkania rozgrywane w Byczynie, jak tu punktujemy, to gdyby nie te mecze wyjazdowe, poza Stomilem Olsztyn oczywiście, bylibyśmy już w zupełnie innym miejscu. Jeśli zaczniemy punktować na wyjazdach to możemy jeszcze marzyć o tym, żeby do końca sezonu powalczyć o realizację jasno postawionego przed nami celu - podkreślił Stawowy.
Taki klub zasługuje na Ekstraklasę