Tomasz Hajto: Zabrakło pazerności, by przypieczętować zwycięstwo

W meczu 27. kolejki I ligi GKS Tychy zremisował z Wigrami Suwałki 1:1. Trójkolorowi po raz kolejny w tym sezonie stracili bramkę w końcówce spotkania, przez co nie zdobyli kompletu punktów.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
GKS Tychy w rundzie wiosennej walczy o utrzymanie w I lidze. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż Trójkolorowi po nieudanej jesieni zajmowali 16. pozycję w ligowej tabeli i do miejsca gwarantującego utrzymanie tracili 7 punktów. Po rozegraniu ośmiu tegorocznych kolejek GKS nadal jest szesnasty, a jego strata do czternastej Sandecji Nowy Sącz wynosi 6 "oczek".
Tyszanie do spotkania z Wigrami przystępowali mocno zmobilizowani. W tym roku GKS w meczach rozgrywanych na stadionie w Jaworznie nie zanotował porażki, a w starciu z suwalczanami był blisko odniesienia trzeciego triumfu. - Wiedzieliśmy z jakiego gatunku to było spotkanie. Mamy mnóstwo kontuzji mechanicznych, było nas zaledwie siedemnastu, a sytuacja młodziutkiego Nieśmiałowskiego rozgrywała się do ostatniej chwili. Szkoda, bo mieliśmy w 2. minucie stuprocentową sytuację, później strzeliliśmy bramkę na 1:0. Zabrakło nam takiej pazerności, by przypieczętować to zwycięstwo. Mieliśmy dwie, trzy dogodne sytuacje. Los nas chwilowo karze, końcówki meczów śnić mi się będą po nocach. Po raz kolejny po 80. minucie tracimy bramkę - przyznał Tomasz Hajto. Cel, jaki przed początkiem rundy wiosennej jest coraz trudniejszy do zrealizowania. Szkoleniowiec tyskiego klubu zapewnia, że jego podopieczni będą robić wszystko, by zapewnić sobie utrzymanie. - Mamy swój cel i będziemy do samego końca walczyć. Przez tą ciężką pracę, jaką wykonujemy, w końcu szczęście się do nas uśmiechnie. Pogoda była fenomenalna i widać było, że oba zespoły w końcówce miały problem z poruszaniem się. Wigry musiały więcej zaryzykować, by postarać się odrobić stratę, rywale stworzyli jedną sytuację i zremisowali 1:1. Boli nas to ogromnie, szykujemy się do tych spotkań, chłopaki przeżywają każdy remis i każdą porażkę - stwierdził Hajto.

Największą bolączką drużyny z Tychów wydaje się brak koncentracji w końcówkach spotkań. Starcie z Wigrami było trzecim z rzędu, w którym GKS stracił punkty po tym, jak rywale strzelili gola w ostatnich minutach. Gdyby tak się nie stało, to Trójkolorowi w swoim dorobku mieliby 5 punktów więcej. - Nie chodzi o samą koncentrację. Musiałem ściągnąć z boiska Łukasza Grzeszczyka, bo było zagrożenie, że dostanie drugą żółtą kartkę. To jest zawodnik, który ostatnio gra bardzo dobrze, bierze grę na siebie. Po ściągnięciu go z boiska skończyła się gra w piłkę. Był to plus dla Wigier, brakło nam spokoju i utrzymania się przy piłce - przyznał Hajto.

W pojedynku z zespołem z Suwałk tyszanie prawie przez cały mecz byli bezbłędni w defensywie. Jednak pomyłki popełniane przez piłkarzy GKS-u, nie tylko w meczu z Wigrami, były brzemienne w skutkach. - Zawsze jeden błąd w meczu można zrobić. Chwilowo jest tak, że my popełniamy jeden błąd i tracimy bramkę. Wierzę, że w końcu ta sytuacja się odmieni, analizowaliśmy grę i boli to ten zespół. Zawodnicy wiedzą jaka jest odpowiedzialność. Jak się jest na dole, to jest ciężko się dźwignąć. Cały czas jesteśmy na dole i musimy wyrywać punkty - ocenił trener tyskiego klubu.

Po meczu z Wigrami szkoleniowiec GKS-u wyciągnął jednak pozytywne i optymistyczne wnioski. - Po spotkaniu z Wigrami widać, że ten zespół się ukształtował, że gra wyglądała dobrze. Momentami było nerwowo, ale to jest normalne. Zawodnicy grają z presją, wielu z nich chce się u nas odbudować. Powtarzam, że zrobimy wszystko, by do końca zdobyć taką liczbę punktów, która zapewni utrzymanie. Oby los się obrócił i żebyśmy z Bytowa wrócili z kompletem punktów - powiedział były reprezentant Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×