Wisła Płock pierwszego dnia maja po ciekawym, obfitującym w okazje bramkowe spotkaniu pokonała spadkowicza z najwyższej klasy rozgrywkowej 2:1, dzięki czemu odparła atak czyhającej za jej plecami w tabeli I ligi Termaliki Bruk-Bet Niecieczy. Zwycięstwo gospodarzom dopiero w 86. minucie zapewnił wychowanek klubu Dawid Jabłoński, który na murawie pojawił się ledwie 120 sekund wcześniej.
[ad=rectangle]
- Chcieliśmy podejść wysoko w pierwszym fragmencie meczu i żałuję tylko, że po błędach wynikających z naszego wysokiego pressingu nie udało nam się strzelić szybciej bramki. Jedna czy druga sytuacja były. Wtedy ten mecz mógłby być dla nas łatwiejszy - stwierdził po spotkaniu Marcin Kaczmarek. - Cieszę się natomiast, że mój zespół zareagował bardzo dobrze po przerwie. Graliśmy zdecydowanie lepiej, częściej byliśmy przy piłce. Przełożyło się to na gola. Potem straciliśmy bramkę w takim najmniej oczekiwanym da nas momencie, kiedy wprowadziłem Marcina Krzywickiego, żeby rozgrywać szybkie ataki, których kilka na pewno było. Tym bardziej jestem zadowolony, że udało nam się jeszcze raz pokazać, że gramy do końca - dodał szkoleniowiec Nafciarzy.
Płocczanie pełnię swoich możliwości, zgodnie ze słowami trenera, pokazali dopiero w drugiej części gry. W pierwszej odsłonie długimi momentami znacznie lepiej prezentowali się zmotywowani goście. Po przerwie oddali jednak inicjatywę, czego konsekwencją była stracona w 57. minucie bramka, której szczęśliwym strzelcem był Jacek Góralski. Na tego gola łodzianie zdołali jeszcze odpowiedzieć, ale na drugiego miejscowi piłkarze już im nie pozwolili.
- Uważam, że na tyle, na ile mogliśmy rozpracować drużynę Widzewa, to nam się to udało. W dobie internetu, mediów i możliwości oglądania meczów trudno o jakieś tajemnice. Zdajemy sobie sprawę jak trener Stawowy układa swoje drużyny. Jeżeli akcja jest dobrze rozegrana, w tempo i są odpowiedni piłkarze to trudno jej zapobiec. W przypadku Widzewa były momenty w tym meczu, że aż przyjemnie było popatrzeć na to, jak łodzianie konstruują swój atak. Przypomnę jednak, że przy tym wyprowadzaniu piłki od bramki przez widzewiaków mieliśmy dwie stuprocentowe okazje w pierwszej połowie i właśnie tak chcieliśmy zareagować, choć oczywiście rywal też miał swoje szanse - podsumował grę przeciwnika opiekun Wisły.
Końcowy rezultat spotkania przybliża ekipę z Płocka do wymarzonej ekstraklasy. Z kolei ostatnim w tabeli łodzianom znacznie ogranicza szanse na pozostanie w I lidze. - Zdecydowanie zgadzam się z tym, że szkoda byłoby, gdyby drużyna chcąca grać w piłkę, mająca fajnych zawodników, a przede wszystkim taka firma i tradycja, opuściła pierwszą ligę. Nie mnie to jednak oceniać. Tak się wszystko poukładało. My mamy swój cel. Zrobiliśmy mały kroczek, żeby go osiągnąć, ale przed nami jeszcze sześć spotkań - zaznaczył Kaczmarek.