Stalówka zrobiła swoje i nadal jest w grze o awans

Stal Stalowa Wola pokonała na własnym boisku Legionovię Legionowo i nadal liczy się w walce o awans. Zielono-czarni zwycięstwo nad rywalem zapewnili sobie w drugiej połowie.

Stalowcy wygrywając w środę w derbach ze Stalą Mielec wrócili do walki o awans na zaplecze ekstraklasy. W klubie ze Stalowej Woli wiedzieli, że łatwo nie będzie. W sobotę po trudnym pojedynku wygrali z Legionovią i zachowali szanse na sportowy sukces. - Wiedzieliśmy, że będzie to ciężki mecz. Legionovia to trudny rywal, który potrafi grać w piłkę, a zawodnicy z Legionowa dysponują dobrymi warunkami fizycznymi. Widać pracę trenera. Ten zespół gra lepiej na wiosnę niż jesienią. To było widać. Nie ma tłumaczenia, że chłopcy odczuwali trudy derbowego boju w Mielcu. Legionovia też przecież miał ciężkie pojedynki. Pierwsza połowa była słabsza w naszym wykonaniu, mieliśmy co prawda swoje okazje, ale to rywal przeważał, był częściej przy piłce. Po zmianie stron mecz się otworzył i był ciekawszym widowiskiem. Potrafiliśmy wykorzystać błędy przeciwnika i wygraliśmy tą potyczkę - powiedział szkoleniowiec zielono-czarnych Jaromir Wieprzęć.
[ad=rectangle]
Wiele ożywienia w poczynania Stalówki wniósł wprowadzony na drugą połowę Damian Łanucha. Środkowy pomocnik Stali przez dłuższy czas leczył kontuzję i widać było, że nie tego gracza brakowało zespołowi z hutniczego miasta. - Widać ile znaczy dla zespołu Damian Łanucha. To chyba wszyscy widzą i o tym wiedzą. To taki typ zawodnika, który jest cały czas pod grą, musi mieć cały czas piłkę przy nodze. Jak nie ma to się źle czuje. Dlatego nastąpiła taka zmiana. Nie była ona podyktowana grą Pawła Giela, tylko Damian to inny typ zawodnika. Widzieliśmy, że Legionovia utrzymuje się dłużej przy piłce i chcieliśmy to zmienić. Myślę, że w jakimś stopniu się nam to udało. W drugiej połowie były momenty, że to my prowadziliśmy grę. Damian nie jest jeszcze przygotowany na cały pojedynek - dodał opiekun Stali.

Stalówka w następnej kolejce zagra w Brzesku z Okocimskim. Rywale praktycznie zapewnili sobie już utrzymanie w lidze, ale o tym, że są groźni przekonał się teraz Energetyk ROW Rybnik. Trener zielono-czarnych ma komfort pracy bowiem w kolejnych zawodach nie będzie mógł skorzystać tylko z trzech graczy, a niektórzy przez kolejne dni będą mogli powalczyć o miejsce w składzie. - Michał Michałek i Dawid Kałat nie zagrali z Legionovią, gdyż nie zmieścili się w meczowej osiemnastce. Kontuzjowani są tylko Adrian Bartkiewicz i Michał Kachniarz. Po prostu musieliśmy z kogoś zrezygnować i padło na tych graczy. Jest teraz tydzień pracy wypada nam za kartki Radek Mikołajczak, a urazów nie wyleczą Adrian i Michał, więc ktoś dostanie możliwość znalezienia się w kadrze na pojedynek z Okocimskim w Brzesku - zakończył Jaromir Wieprzęć.

Źródło artykułu: