Kilka minut przekreśliło szanse Błękitnych? "Dostaliśmy gola i jeszcze czerwoną kartkę"

Końcówka pierwszej połowy to kluczowy moment, który zadecydował o niedzielnej porażce [tag=8781]Błękitnych Stargard Szczeciński[/tag] z Energetykiem ROW Rybnik.

Gospodarze w przypadku wygranej awansowaliby na trzecią pozycję w tabeli II ligi i w ostatnim pojedynku ze Stalą Stalowa Wola mieliby los we własnych rękach. Tak się nie stało, choć po ostrzegawczej wymianie ciosów to Błękitni wyszli na prowadzenie. W 39. minucie gola zdobył Robert Gajda. Stargardzianie nie potrafili jednak dowieźć korzystnego rezultatu do przerwy. Energetyk ROW wywalczył rzut wolny, po którym wyrównał. Jeszcze przed zmianą stron drugą żółtą kartkę ujrzał Oskar Fijałkowski i szanse Biało-Niebieskich na trzy punkty zdecydowanie zmalały.
[ad=rectangle]
- Pierwsza połowa nie była najlepsza w wykonaniu jednej i drugiej drużyny. Strzeliliśmy bramkę i zamiast wytrzymać najważniejszych kilka minut, dostaliśmy gola i jeszcze czerwoną kartkę. Zrobiliśmy sobie strasznie pod górkę. Jakoś nie mamy szczęścia w tych decydujących momentach. Z Lechem i tak samo teraz kończymy jednego zawodnika mniej i jest trudno - ocenił trener Krzysztof Kapuściński.

Przebieg drugiej części zaskoczył. To gospodarze byli stroną przeważającą. Nie przełożyło się to jednak na bramki, gdyż przyjezdni dwukrotnie trafili do siatki strzeżonej przez Marka Ufnala. Piłkarze z Pomorza Zachodniego odpowiedzieli tylko jednym trafieniem i z boiska zeszli pokonani. - Chciałbym pogratulować zawodnikom za drugą połowę. Nadawaliśmy ton grając w osłabieniu. Robiliśmy zdecydowanie więcej akcji niż w pierwszej połowie. Nadziewaliśmy się na kontry. Tak padły druga i trzecia bramka. Ambitnie walczyliśmy do końca. Rezerwowi: Zdunek i Wiśniewski zrobili piękną akcję. Wiśniewski strzelił piękną bramkę. To napawa optymizmem, że w drużynie jest potencjał - podkreślił trener Błękitnych.

Kibice w Stargardzie docenili wagę niedzielnego spotkania. Przed kasami ustawiły się spore kolejki. Ostatecznie na trybunach pojawiło się 2000 widzów. - Licznie zgromadzona widownia, zwłaszcza w drugiej połowie, oglądała ciekawy mecz. Bardzo dziękuję kibicom, bo czuliśmy to, że są z nami do końca. Nie udało się, ale taki jest sport. Przed sezonem nikt nie zakładał awansu. Pojawiła się szansa. Bardzo chcieliśmy ją wykorzystać. Szkoda, ale myślę, że kibicom w przeciągu całego sezonu dostarczyliśmy wielu pozytywnych emocji. Dalej tą drogą chcemy iść i myślę, że jeszcze będą z nas dumni - zakończył Kapuściński. Błękitni mogą jeszcze poprzez baraże znaleźć się w I lidze. Do zajęcia czwartej lokaty potrzebują jednak zwycięstwa oraz potknięć Rozwoju Katowice i Rakowa Częstochowa.

Źródło artykułu: