GKS Jastrzębie już przegrywa - na razie w sądzie

Casus Michała Pietronia - obecnie Kotwica Kołobrzeg - to tylko wierzchołek góry lodowej. Z klubu odeszli już: Kamil Wilczek do Piasta Gliwice i Łukasz Pielorz – Odra Wodzisław. Sprawę w sądzie przeciwko klubowi prowadzi Bartłomiej Grabczyński, a zachęceni jego przykładem oraz korzystnym rozstrzygnięciem trybunału w sprawie Pietronia – z tej samej drogi postępowania zamierzają skorzystać kolejni zawodnicy. Nie wróży to dobrze na przyszłość kibicom z Jastrzębia-Zdroju.

Michał Pietroń jest pierwszym byłym zawodnikiem GKS-u Jastrzębie, któremu udało się wygrać sprawę w Trybunale Piłkarskim PZPN. Zarówno Wilczek jak i Pielorz dobrowolnie zrezygnowali ze wszystkich należności (po ok. 20 tys. złotych na osobę), żeby polubownie rozwiązać umowy z GKS i otrzymać swoje karty zawodnicze. Natomiast Pietroń postanowił dochodzić swoich praw, bowiem prezes Langer - słynący już z nakładania kar finansowych na swoich piłkarzy – ukarał go kwotą 7 tys. zł - tradycyjnie za odmowę udziału w treningu. Problem w tym, że w momencie nałożenia kary zawodnik nie reprezentował już barw GKS Jastrzębie! - Kontrakt w Jastrzębiu miałem ważny do 31 maja 2008. Klub nie chciał przedłużyć ze mną umowy, więc po ostatnim treningu pierwszej drużyny, który miał miejsce 29 maja, zostałem zwolniony ze swoich obowiązków. Spakowałem się więc i wyjechałem na Pomorze, skąd pochodzę - wyjaśnia Pietroń.

Klub z Jastrzębia-Zdroju winny był piłkarzowi, którego sprowadził do drugoligowego GKS-u ówczesny trener zespołu Piotr Rzepka - 7 tys. złotych z tytułu premii meczowych za rundę wiosenną sezonu 2007/08. - Kiedy byłem już w domu, dostałem informację, że miałem wziąć jeszcze udział w treningu drużyny rezerw GKS-u. Jako że się na nim nie pojawiłem, klub w dniu 2 czerwca nałożył na mnie karę za nieusprawiedliwioną nieobecność. Wyniosła ona dokładnie... 7 tys. zł! - denerwuje się piłkarz obecnie reprezentujący barwy Kotwicy Kołobrzeg.

Oburzony całą historią Pietroń nie odpuścił prezesowi Joachimowi Langerowi i skierował swoją sprawę do Związkowego Trybunału Piłkarskiego PZPN. - Na wyrok czekałem niedługo, bo niecałe dwa miesiące. Trybunał nie miał wątpliwości. W uzasadnieniu swojej decyzji argumentował, że nawet w zespołach ekstraklasy nie ma tak wysokich kar. Jako przykład podano Legię Warszawa, w której takie sankcje wynoszą tysiąc złotych. Kara w moim przypadku była zatem nie tylko nieadekwatna do popełnionego czynu, ale i bezpodstawna. To, co ten klub wyprawia z zawodnikami, jest skandalem! W polskiej piłce nie powinno być miejsca dla ludzi, którzy tylko się panoszą i wymyślają bezpodstawne kary, a potem nakładają je na piłkarzy - kwituje Pietroń.

Wyrok trybunału jest prawomocny i ostateczny, a klubowi z Jastrzębia nie przysługuje odwołanie! - Działacze GKS-u nie mogą złożyć odwołania. Przegrali z kretesem, a przy tym zostali kompletnie ośmieszeni. Cała rozprawa trwała może z 20 min. Obecni na niej przedstawiciele jastrzębskiego klubu nie mieli zupełnie nic do powiedzenia. Uważam, że trzeba walczyć o należne pieniądze. Zwłaszcza wtedy, gdy działacze wymyślają sobie z kapelusza jakieś horrendalne kary. Pełną radość będę miał jednak wtedy, kiedy zobaczę należne mi pieniądze na moim koncie. Mam nadzieję, że prezesowi Jastrzębia starczy honoru i szybko mi je wypłaci, a klubu nie będzie musiał odwiedzać komornik – dodaje usatysfakcjonowany piłkarz.

Przypomnijmy czytelnikom SportowychFaktów.pl, że po zakończeniu rundy jesiennej, za odmowę wyjazdu na sparing z Karwiną, prezes Langer nałożył na swoich zawodników karę w wysokości wszystkich zaległych premii meczowych z sezonu 2007/08 i 2008/09 oraz za wywalczenie awansu do obecnej I ligi w czerwcu 2007 roku - w sumie około 300 tys. złotych - czyli średnio po ponad 20 tysięcy na zawodnika pierwszej drużyny!

Zachęceni przykładem Pietronia, do ataku ruszają kolejni zawodnicy z Jastrzębia, którzy maja już dość ciągłych obiecanek i niedotrzymywanych terminów niesłownego sternika klubu. Następnym chętnym, do skierowania swojej sprawy na tory sądowe jest pomocnik Mariusz Adaszek. - Skoro działacze już raz przegrali, to może wreszcie zejdą na ziemię... W pierwszej kolejności będę chciał rozwiązać swój kontrakt za porozumieniem stron. Bo zdecydowałem już, że odchodzę. Nie będę siedział w klubie, który mnie nie chce. Wiem, że działacze wolą się mnie pozbyć, bo za dużo mówię. Mogę oczywiście zgodzić się na karę za odmowę wyjazdu na sparing, ale jakąś rozsądną - maksymalnie do 500 zł. Zresztą myśmy nie podpisywali żadnego regulaminu dotyczącego kar! Nie chcę iść z klubem na wojnę, ale nie mam też zamiaru całkowicie rezygnować ze swoich pieniędzy, tak jak zrobili to Kamil Wilczek oraz Łukasz Pielorz - podkreśla Adaszek.

Pomocnik GKS liczy na poparcie i pomoc prawną Polskiego Związku Piłkarzy, - Jeśli sprawy nie pójdą po mojej myśli, to na pewno przekażę im swoją sprawę. Jestem pewien, że wygram, bo to, co w Jastrzębiu z nami zrobiono, to kpina. Dostaliśmy najwyższe kary w Polsce. Nie pozwolę robić z siebie debila! – mówi wzburzony piłkarz, który zdążył już sprawę swoją i kolegów z drużyny skonsultować z przedstawicielami związku. - Słyszałem o problemach jastrzębian. Oficjalnie jednak żadne dokumenty nie zostały nam jeszcze przekazane. Jeśli je dostaniemy, będziemy mogli zacząć działać. Myślę, że nie będzie z tym żadnego problemu, dla nas to pryszcz. W tego typu sprawach mamy z reguły stuprocentową skuteczność - obiecuje prezes PZP Marek Pięta.

W kolejce czekają już kolejni - napastnik Marek Kubisz czy pomocnik Kamil Kostecki, którzy chętnie zmieniliby klub na inny, nawet z niższej klasy rozgrywkowej. Pozostali piłkarze, w tym najbardziej doświadczeni jak: czeski bramkarz Jakub Kafka czy pomocnik Witold Wawrzyczek na razie zachowują spokój i wstrzemięźliwość - dając sobie i prezesowi czas do 5 stycznia, kiedy to rozpoczną się ponowne treningi w klubie. Dodajmy także, że z dniem 1 stycznia kontrakty wygasają i nie zostaną przedłużone napastnikowi Marcinowi Karwotowi oraz bramkarzowi Grzegorzowi Tomali, a młody napastnik Artur Łaciok ma być wypożyczony do III- ligowej Przyszłości Rogów.

Spraw finansowych i obecnego zarządzania klubem nie chcą komentować byli już działacze w randze wiceprezesa i dyrektora sportowego, którzy zrezygnowali z członkostwa w maju br. - Brak porozumienia i woli współpracy ze strony prezesa Langera oraz brak wpływu na sprawy księgowe i finansowe w klubie był decydującym powodem złożenia naszych dymisji. Przykro jest patrzeć, że 4-letnia, wspólna praca obraca się teraz w gruz. Szkoda tylko wiernych kibiców, którzy na I ligę czekali w Jastrzębiu długich 17 lat! - dodaje smutno jeden z nich.

Jak można wywnioskować z powyższych faktów - w styczniu w jastrzębskim klubie zapowiada się bardzo gorący okres. Może się okazać, że Jerzy Wyrobek będzie miał problem ze skompletowaniem dotychczasowego składu podczas treningów. W środowisku futbolowym rozniosła się już wieść o metodach "zarządzania klubem" i traktowania piłkarzy przez prezesa Langera – więc ciężko będzie także trenerowi Wyrobkowi przekonać nowych graczy do gry w barwach GKS Jastrzębie.

Komentarze (0)