22-letni bramkarz jest związany z Pasami od czerwca minionego roku. Na Kałuży 1 trafił z Puszczy Niepołomice, a wcześniej występował w macierzystym Hutniku Kraków. W barwach Cracovii zadebiutował 24 września w meczu 1/16 finału Pucharu Polski z Okocimskim Brzesko i bronił w każdym z pucharowych spotkań, ale na ligowy debiut musiał czekać aż do 37. kolejki, gdy z powodu kontuzji nie mógł wystąpić Krzysztof Pilarz.
[ad=rectangle]
- Troszeczkę się naczekałem, ale w końcu zostałem wynagrodzony za cały sezon ciężkiej pracy na treningach. Czy się denerwowałem? Raczej nie - to była adrenalina i pozytywna motywacja - mówi Stępniowski.
Golkiper Pasów w pierwszej połowie spotkania z Piastem na linii nie musiał interweniować ani razu, ale po przerwie pokazał, że jest ciekawą alternatywą doświadczonego Pilarza. W debiucie dopisało mu też szczęście, bo raz piłka trafiła w poprzeczkę jego bramki, a raz odbiła się od jej słupka.
- Na drugą połowę wyszliśmy troszkę rozluźnieni po tym, jak w pierwszej kompletnie zdominowaliśmy Piasta. Rywal stworzył sobie parę dobrych sytuacji bramkowych, ale z pomocą szczęścia udało się zachować czyste konto. Bardzo się cieszę z ligowego debiutu na zero z tyłu - przyznaje.
Stępniowski zapewnia, że nie chce być jedynie zmiennikiem dla Pilarza: - Jestem takim typem człowieka, że chyba nigdy nie pogodzę się z rolą rezerwowego. Każdego dnia staram się udowadniać trenerom, że zasługuję na grę. Krzysiu jest kapitanem i rozegrał naprawdę bardzo dobry sezon, ale ja nie składam broni.
Tymczasem trener Jacek Zieliński nie ukrywa, że jednym z jego transferowych celów na letnie "okienko" jest sprowadzenie bramkarza. Co na to Stępniowski? - Obiło mi się to o uszy, ale nie chciałbym się bawić w przewidywania przyszłości. Mam z Cracovią jeszcze długi, trzyletni kontrakt, a w nowym sezonie chciałbym regularnie grać - to nie podlega dyskusji.