Na finiszu rozgrywek sytuacja kadrowa Górnika Łęczna nie była łatwa, gdyż kontuzje wykluczyły duet skrzydłowych - Grzegorza Bonina i Miroslava Bożoka. W tej sytuacji trener Jurij Szatałow sięgnął po piłkarza, który rozegrał dotychczas cztery mecze i na boisku spędził łącznie niewiele ponad godzinę. - Dostałem szansę od trenera, ale mieliśmy cel drużynowy i nie podchodziłem do tego meczu indywidualnie - przekonuje Wojciech Kalinowski. - O tym, że zagram dowiedziałem się trzy godziny przed meczem. Trener wcześniej mnie nastawiał, żebym był świadomy tego. Zawsze miałem problem z pewnością siebie, dlatego może trener tak do tego podszedł, że wcześniej próbował mi przekazać jakieś znaki - dodaje.
[ad=rectangle]
21-latek po raz pierwszy w karierze pojawił się w podstawowym składzie. Zagrał z olbrzymią werwą i zaangażowaniem, przyczyniając się do utrzymania zielono-czarnych w T-Mobile Ekstraklasie. - Wydaje mi się, że zadecydowała dyscyplina w defensywie. Trener zawsze powtarza, że jak gramy blisko siebie w defensywie, to przeciwnik nie jest w stanie nic zrobić. To było najważniejsze - sukces drużyny. Musieliśmy być zespołem, żeby osiągnąć sukces. Taki sukces osiągnęliśmy i bardzo się z tego cieszymy. Jest co świętować. Jestem z siebie zadowolony. Wiem jednak, że na pewno stać mnie na więcej - podkreśla były zawodnik KS Łomianki.
Górnik zrealizował swój cel, a Kalinowski otrzymał impuls do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Trener Szatałow pokłada nadzieję w tym piłkarzu i nie zamierza go wypożyczać. - Cieszę się, bo wydaje mi się, że jakoś sobie poradziłem. Od siebie będę wymagał jeszcze więcej - zapewnia Kalinowski.