Jamajka debiutuje na Copa America. Będzie chłopcem do bicia?

"Reggae Boyz" marzą o ćwierćfinale, ale trafili do trudnej grupy. Muszą znaleźć sposób na Urugwaj i Argentynę. - Nie mamy Messiego czy Neymara, ale mamy dobry zespół - przekonuje Winfried Schaefer.

Michał Fabian
Michał Fabian

Rodacy Usaina Bolta wciąż żyją występem piłkarskiej reprezentacji na mundialu we... Francji, w 1998 roku. Zespół prowadzony przez Brazylijczyka Rene Simoesa debiutował na największej futbolowej imprezie. Po dwóch meczach - 1:3 z Chorwacją i 0:5 z Argentyną - stracił szanse na wyjście z grupy, na otarcie łez pokonał 2:1 Japonię.

Rozpamiętywanie przeszłości nie podoba się Winfriedowi Schaeferowi. Niemiecki trener prowadzi kadrę Jamajki od lipca 2013 r. - Oczywiście tamto wspomnienie jest wciąż świeże i ludzie nadal o tym mówią. Musimy jednak zmienić mentalność. W futbolu 17 lat to bardzo dużo. Dlatego pracujemy nad tym, żeby podarować Jamajczykom nowe wspomnienia - podkreśla jedyny europejski trener na Copa America 2015.
Jak doszło do tego, że zespół z Karaibów znalazł się w mistrzostwach Ameryki Południowej? W CONMEBOL zrzeszonych jest 10 krajów, ale od ponad dwóch dekad w Copa America występuje 12 ekip. Organizatorzy zapraszają bowiem dwie reprezentacje z innych konfederacji - głównie z CONCACAF (Ameryka Północna, Środkowa i Karaiby). Stałym gościem jest Meksyk, który zazwyczaj radzi sobie bardzo dobrze. Na osiem edycji, w których brał udział, pięciokrotnie stawał na podium (największy sukces - srebro w 1993 i 2001 r.). W Copa America grały także Stany Zjednoczone, Kostaryka, Honduras, a nawet Japonia. Mile widziani w 2011 r. byli Hiszpanie. Jednak ówcześni mistrzowie świata odmówili.

W "grupie śmierci"

W maju ubiegłego roku organizatorzy potwierdzili 12-osobowy skład turnieju w Chile. Dokooptowano Meksyk, wysłano także zaproszenia do Japonii i Chin, ale te zrezygnowały. To miejsce wypełniła właśnie Jamajka.

Debiutanci od początku mieli "pod górkę". Los ich nie oszczędzał. Trafili do grupy B, nazywanej "grupą śmierci". Zagrają kolejno z: Urugwajem (w sobotę, o godz. 21:00 polskiego czasu), Paragwajem i Argentyną. - Wiem, że to będzie ekstremalne wyzwanie, ale my, Jamajczycy, zwykle gramy najlepiej wtedy, gdy jesteśmy w beznadziejnej sytuacji, pod ścianą - mówił Horace Burrell, szef jamajskiej federacji piłkarskiej.

Jamajka - według ekspertów - ma być przysłowiowym chłopcem do bicia. Paradoksalnie, ten status cieszy trenera Schaefera. - Nie ma nikogo, kto nie kocha outsiderów, mnie nie wyłączając. Lubię odgrywać tę rolę - podkreślił.

Sugerując się rankingiem FIFA, Jamajki - obecnie 65. drużyny świata (dla porównania: grupowy rywal, Paragwaj, jest 85.) - lekceważyć nikt nie powinien. Chłopcy Schaefera nie przegrali meczu od października ub. roku, w tym czasie zwyciężyli w Pucharze Karaibów (w finale po rzutach karnych z Trynidadem i Tobago), a w marcu pokonali w spotkaniach towarzyskich Wenezuelę (2:1) i Kubę (3:0).

Z drugiej strony, zespół nie mierzył się w ostatnim czasie z żadnymi silnymi rywalami. Ostatni taki test wypadł... wręcz dramatycznie. W czerwcu ub. roku "Reggae Boyz" zostali rozbici przez Francję aż 0:8.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×