Rodacy Usaina Bolta wciąż żyją występem piłkarskiej reprezentacji na mundialu we... Francji, w 1998 roku. Zespół prowadzony przez Brazylijczyka Rene Simoesa debiutował na największej futbolowej imprezie. Po dwóch meczach - 1:3 z Chorwacją i 0:5 z Argentyną - stracił szanse na wyjście z grupy, na otarcie łez pokonał 2:1 Japonię.
Rozpamiętywanie przeszłości nie podoba się Winfriedowi Schaeferowi. Niemiecki trener prowadzi kadrę Jamajki od lipca 2013 r. - Oczywiście tamto wspomnienie jest wciąż świeże i ludzie nadal o tym mówią. Musimy jednak zmienić mentalność. W futbolu 17 lat to bardzo dużo. Dlatego pracujemy nad tym, żeby podarować Jamajczykom nowe wspomnienia - podkreśla jedyny europejski trener na Copa America 2015.
[ad=rectangle]
Jak doszło do tego, że zespół z Karaibów znalazł się w mistrzostwach Ameryki Południowej? W CONMEBOL zrzeszonych jest 10 krajów, ale od ponad dwóch dekad w Copa America występuje 12 ekip. Organizatorzy zapraszają bowiem dwie reprezentacje z innych konfederacji - głównie z CONCACAF (Ameryka Północna, Środkowa i Karaiby). Stałym gościem jest Meksyk, który zazwyczaj radzi sobie bardzo dobrze. Na osiem edycji, w których brał udział, pięciokrotnie stawał na podium (największy sukces - srebro w 1993 i 2001 r.). W Copa America grały także Stany Zjednoczone, Kostaryka, Honduras, a nawet Japonia. Mile widziani w 2011 r. byli Hiszpanie. Jednak ówcześni mistrzowie świata odmówili.
W "grupie śmierci"
W maju ubiegłego roku organizatorzy potwierdzili 12-osobowy skład turnieju w Chile. Dokooptowano Meksyk, wysłano także zaproszenia do Japonii i Chin, ale te zrezygnowały. To miejsce wypełniła właśnie Jamajka.
Debiutanci od początku mieli "pod górkę". Los ich nie oszczędzał. Trafili do grupy B, nazywanej "grupą śmierci". Zagrają kolejno z: Urugwajem (w sobotę, o godz. 21:00 polskiego czasu), Paragwajem i Argentyną. - Wiem, że to będzie ekstremalne wyzwanie, ale my, Jamajczycy, zwykle gramy najlepiej wtedy, gdy jesteśmy w beznadziejnej sytuacji, pod ścianą - mówił Horace Burrell, szef jamajskiej federacji piłkarskiej.
Jamajka - według ekspertów - ma być przysłowiowym chłopcem do bicia. Paradoksalnie, ten status cieszy trenera Schaefera. - Nie ma nikogo, kto nie kocha outsiderów, mnie nie wyłączając. Lubię odgrywać tę rolę - podkreślił.
Sugerując się rankingiem FIFA, Jamajki - obecnie 65. drużyny świata (dla porównania: grupowy rywal, Paragwaj, jest 85.) - lekceważyć nikt nie powinien. Chłopcy Schaefera nie przegrali meczu od października ub. roku, w tym czasie zwyciężyli w Pucharze Karaibów (w finale po rzutach karnych z Trynidadem i Tobago), a w marcu pokonali w spotkaniach towarzyskich Wenezuelę (2:1) i Kubę (3:0).
Z drugiej strony, zespół nie mierzył się w ostatnim czasie z żadnymi silnymi rywalami. Ostatni taki test wypadł... wręcz dramatycznie. W czerwcu ub. roku "Reggae Boyz" zostali rozbici przez Francję aż 0:8.
[nextpage]
Skład reprezentacji Jamajki to mieszanka rutyny z młodością. Liderem zespołu i jego kapitanem jest 30-letni pomocnik Rodolph Austin. To on w 2012 r. strzelił bramkę z rzutu wolnego, dającą Jamajczykom historyczne zwycięstwo 2:1 z USA. "Bijące serce linii środkowej" - tak mówią o nim dziennikarze z Karaibów.
Jak wrócą, wyspa ma być szczęśliwa
Austin spędził ostatnie trzy sezony w Leeds United, ale nie dostał propozycji nowego kontraktu. W Anglii występują na co dzień także inni piłkarze "Reggae Boyz", m.in. Wes Morgan, klubowy kolega Marcina Wasilewskiego z Leicester, Adrian Mariappa (Crystal Palace), Michael Hector, Garath McCleary (obaj Reading) czy Simon Dawkins (Derby). Duża grupa zawodników gra w USA i Kanadzie.
- Nie mamy Messiego, nie mamy Neymara, nie mamy Ronaldo, ale mamy dobry zespół - podkreśla trener Schaefer, który wręcz tryska optymizmem. - Chcę wygrywać mecze, liczymy na ćwierćfinał (z każdej z trzech grup wychodzą dwa pierwsze zespoły, a także dwa najlepsze z trzecich miejsc - przyp. red.). Gdy będziemy wracać z Chile, cała wyspa ma być szczęśliwa z powodu występów "Reggae Boyz" - dodaje.
65-letni szkoleniowiec to prawdziwy piłkarski obieżyświat. Niemieckie media żartują, że jego CV od 2001 roku przypomina... katalog biura podróży: Kamerun (reprezentacja, z którą w 2002 r. wygrał Puchar Narodów Afryki), ZEA (Al-Ahli, Al-Ain), Azerbejdżan (FK Baku), Tajlandia (reprezentacja) i teraz Jamajka. Na Karaibach czuje się ponoć doskonale, uwielbia słońce i wysokie temperatury. Może pracować w spokoju, bo jego kontrakt obowiązuje do 2018 r.
Cavani na korepetycje z geografii?
W sobotę zespół z Karaibów zagra przeciwko obrońcy trofeum - Urugwajowi. Przed tym meczem wpadkę zaliczył gwiazdor "Charruas" Edinson Cavani. Stwierdził, że Jamajka będzie ciężkim zespołem do pokonania, "jak wszystkie afrykańskie drużyny".
Później napastnik PSG przepraszał na Twitterze. Tłumaczył się dość dziwacznie. - Chcę przeprosić Jamajkę i jej mieszkańców. Chciałem dokonać porównania między podobnymi stylami gry reprezentacji Jamajki i tych z Afryki. Umieściłem tylko połowę mojej myśli i zabrzmiało to okropnie - stwierdził Cavani.
Drużyna Schaefera ma prosty plan na pokrzyżowanie szyków faworytowi. Musi być doskonale zorganizowana w defensywie i uważać na silną broń Urugwajczyków, czyli kontrataki. - Każdy wie, że w meczach z silnymi zespołami mamy szansę tylko wtedy, gdy po stracie piłki nasi napastnicy będą pierwszymi obrońcami - podkreśla
Jeżeli jednak Jamajczykom nie uda się sprawić niespodzianki w Chile, nie będą oni załamywać rąk. Czeka ich jeszcze sporo innych wyzwań. Od 7 lipca wezmą udział w "swoich" mistrzostwach - Gold Cup, czyli turnieju strefy CONCACAF. W grupie zagrają z Kostaryką, Kanadą i Salwadorem. A na przełomie sierpnia i września rozpoczną zmagania w eliminacjach mistrzostw świata 2018.