Od jakiegoś czasu sporo mówiło się na temat nieciekawej atmosfery w zespole Piasta. Trener Marek Wleciałowski nie miał poparcia wśród zawodników. Większość opowiadała się za zmianą szkoleniowca. Jarosław Kaszowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl stwierdził jednak, że sytuacja nie do końca wyglądała tak, jak przedstawiono ją w mediach. - Ja zawsze powtarzam, że na pewno każdy trener dokonuje jakichś rewolucji. Nie jest tak, że szkoleniowiec ma poparcie wszystkich zawodników. To jest prawda. W tym przypadku trener Wleciałowski miał jakichś zwolenników, miał poparcie wśród piłkarzy, ale na pewno nie wśród wszystkich, bo jeżeli rezygnuje się z usług ośmiu czy dziewięciu zawodników, to nie wszystkim się to podoba - zauważył piłkarz.
Kapitan gliwickiego zespołu przyznał jednak, że w tym sezonie w drużynie nie było tak dobrze, jak przed laty. Sporo zmieniło się wraz z odejściem kilku zawodników. - Myślę, że tak naprawdę w drużynie było najlepiej dwa - trzy lata temu. Zaczęło się to zmieniać z odejściem kolejnych zawodników. Ostatnio Wojtka Kędziory i Adama Kompały. Powoli te nasze ogniwa odchodziły - stwierdził.
Kaszowski nie spodziewał się zmiany na stanowisku trenera. Co prawda sporo się o tym mówiło i pisało, ale przez długi okres czasu z tych spekulacji niewiele wynikało. - Szkoda, że tak wyszło. Ja sam o decyzji władz dowiedziałem się niedawno. Jakoś mówiło się o tym, że tak może być, ale wszystko stało w miejscu. Traktowałem to raczej w kategoriach plotek. Sądziłem, że nic się nie zmieni - powiedział.
Zawodnik przyznał, że trener Wleciałowski miał przed sobą trudne zadanie. Już w trakcie okresu przygotowawczego zastąpił na ławce trenerskiej Piotra Mandrysza, a więc nie on kompletował kadrę. Nie można zapominać o tym, że Piast jest beniaminkiem, ponadto swoje domowe mecze rozgrywa nie w Gliwicach, a w Wodzisławiu Śląskim. - Nie chcę występować w roli obrońcy trenera, ale on też nie miał łatwego życia. Jesteśmy beniaminkiem, graliśmy mecze na wyjeździe. Nie było łatwo. Najgorsze jest to, że trener nie miał poparcia wśród działaczy, a bez tego ciężko by mu było pracować na wiosnę. Już tydzień temu mówiło się, że obrady były burzliwe. Widocznie w klubie dali sobie tydzień czasu do namysłu i teraz podjęli taką, a nie inną decyzję. Ja jestem piłkarzem i muszę podporządkować się temu. Każdą decyzję muszę uszanować. Już nieraz zwalniano trenera - zauważył skrzydłowy beniaminka.
Zdaniem Kaszowskiego były już trener Piasta różnił się od tych, z którymi on sam miał okazję wcześniej pracować. - Marek Wleciałowski był innym szkoleniowcem niż ci poprzedni. Bardziej wyciszonym, spokojniejszym. Miał jakąś wizję zespołu, ale w pół roku trudno było to wszystko poukładać. My jednak potrzebujemy punktów. Wydaje mi się, że działacze doszli do wniosku, że tych punktów było za mało. Być może chodziło o to, że w kilku meczach mogliśmy coś zdobyć, a schodziliśmy z boiska pokonani. Może zbyt słabo graliśmy. Ciężko teraz cokolwiek powiedzieć. Cieszę się, że nie jestem w skórze działaczy - stwierdził.
Miejsce Wleciałowskiego w Piaście zajmie Dariusz Fornalak. Kapitan beniaminka uważa to za dobre posunięcie. Nowy szkoleniowiec pochodzi ze Śląska, a to zdaniem Kaszowskiego ma spore znaczenie. - Fornalak to człowiek stąd, ze Śląska. Myślę, że jeżeli zmieniać trenera, to tylko na takiego, który zna śląski klimat, tym bardziej, że przed nami trzynaście meczów i trzy miesiące gry. Musimy to maksymalnie wykorzystać. Jeżeli już zwolniono trenera Wleciałowskiego, to jedynym rozsądnym posunięciem było zatrudnienie trenera stąd. Takiego, który nas zna, bo był na kilku naszych meczach - zakończył.