Rafał Ulatowski jest uważany za jednego z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia i obecnie scenariusz zatrudnienia go w którymś z klubów Ekstraklasy wydawał się co najmniej nierealny. Przecież dla pracy z kadrą porzucił swoją pewną pozycję w KGHM Zagłębiu Lubin i swój warsztat trenerski chciał szlifować pod okiem Leo Beenhakkera. W medialnych spekulacjach faworytem był Stefan Majewski, który nawet zrezygnował z funkcji dyrektora do spraw szkolenia przy PZPN. Wiedział, że władze PGE GKS mogą w każdej chwili złożyć mu propozycję pracy. Mówiło się także o Marku Wleciałowskim, który został na początku tygodnia zwolniony z Piasta Gliwice, a w Bełchatowie pracował już w przeszłości. - Jestem trenerem z licencją UEFA Pro i tym samym mogę prowadzić kluby Ekstraklasy. W Gliwicach było ciężko, ale czuję się na siłach samodzielnie poprowadzić jakąś inną drużynę. Czy będzie to Bełchatów? Tego nie wiem, ale gdyby pojawiła się konkretna oferta z jakiegokolwiek klubu to na pewno poważnie się nad nią zastanowię - podsumował Wleciałowski swoje szanse na zatrudnienie w PGE GKS.
Już na samym wstępie nie obyło się bez wzmianki o byłych trenerach PGE GKS, a dokładniej chodzi o Oresta Lenczyka, Jana Złomańczuka, czy w końcu o Pawła Janasa. - Wielkim zaskoczeniem dla mnie, jak i wszystkich osób związanych z klubem było to, że trener Janas zrezygnował z pracy w Bełchatowie. W momencie kiedy otrzymałem propozycję objęcia funkcji trenera w PGE GKS, to pierwszą moją myślą było to, że jest to stabilny klub z dużym potencjałem. Przykładem są wyniki osiągane przez trenera Lenczyka, Złomańczuka, jak i ostatnio przez Janasa. Osiągnięcia tych szkoleniowców powodują, że mam jeden cel: podnosić umiejętności piłkarzy w tym zespole oraz aby o grze Bełchatowa mówiono w samych superlatywach - tak rozpoczął konferencję prasową nowy szkoleniowiec PGE GKS Bełchatów. Nie można się nie zgodzić, że Paweł Janas odchodząc z Bełchatowa zostawił dobrze przygotowany zespół. Bez wzmocnień może być jednak ciężko, ale nowy trener jest pełen optymizmu. - Nie było jeszcze rozmów na temat wzmocnień w PGE GKS, a jedyna lista jaką przekazałem prezesowi to lista zawodników, którzy pojadą na obóz do Wronek. Są na niej oczywiście wszyscy zawodnicy, których spotkałem dzisiaj w szatni. Nie może być tak, że skreślam kogoś nie widząc go. Cieszę się, że w poniedziałek wyjeżdżamy na zgrupowanie, ponieważ po tygodniu naszej wspólnej pracy będę mądrzejszy. Po tym pozostaje nam pięć tygodni do inauguracji ligi. Znając aspiracje włodarzy klubu wiem, że jeśli będzie potrzeba zakupić jakiegokolwiek zawodnika, to tak się stanie. I będzie to piłkarz, który od razu wejdzie do drużyny i być może będzie jego wiodącą postacią - tak na temat pracy z zespołem wypowiadał się Ulatowski.
Jak się okazuje dobre chęci mogły nie wystarczyć Ulatowskiemu na podjęcie pracy w Bełchatowie. Jest on asystentem Beenhakkera, a co za tym idzie etatowym pracownikiem PZPN. Aby móc pracować w Bełchatowie potrzebna była zgoda piłkarskiej centrali. Tutaj jednak prezes związku, Grzegorz Lato dał trenerowi zielone światło. Nie obyło się jednak bez wyrzeczeń, ponieważ Ulatowski zrezygnuje z wspomnianego etatu, a co za tym idzie utraci część dochodów, jakie miał do tej pory. - Kadra, która grała w Bełchatowie jesienią zajęła wysokie, piąte miejsce. Gdyby nie punkty, które zespół stracił w początkowej fazie sezonu to byłby on jeszcze wyżej niż teraz. Trener Janas ma prawo do własnej oceny, ale ja również je mam. Pracując na co dzień z piłkarzami poznaje się ich lepsze i słabsze strony. Na podstawie tego można dopiero wysnuwać jakiekolwiek wnioski. Licząc od poniedziałku mam sześć tygodni na jak najlepsze przygotowanie zespołu, aby ta maszyna dobrze funkcjonowała już w pierwszym meczu z Lechem Poznań . Chciałbym abyśmy na zakończenie sezonu mogli sobie powiedzieć, że zadanie które zostało mi postawione, czyli dobra i skuteczna gra PGE GKS w rundzie wiosennej zostało spełnione. Wtedy też będzie można rozmawiać o mojej ewentualnej przyszłości w Bełchatowie. Rundę rozpoczynamy fascynującymi spotkaniami m.in. z Lechem Poznań oraz Wisłą Kraków. Potem spotkania z Piastem Gliwic i ŁKS Łódź. Mimo pozorów każdy mecz jest meczem "o coś", ponieważ drużyny grają o mistrza Polski, jak i o utrzymanie w Ekstraklasie - dodał na zakończenie zadowolony Ulatowski. Kontrakt jaki podpisał jest skonstruowany podobnie do umowy jaką miał Janas, a więc zostawia swojego rodzaju "furtkę" dla każdej ze stron.