Słodko-gorzka bramka Adama Buksy. Napastnik Lechii zaczął dobrą serię?

Adam Buksa ma w tym sezonie dużo pecha. Napastnik Lechii po raz drugi zszedł przedwcześnie z boiska. Może się jednak cieszyć z coraz lepszej formy strzeleckiej.

Adam Buksa w ubiegłym sezonie nie dostawał wielu szans. Wybiegł na boisko osiem razy, jednak tylko raz zaczął spotkanie w pierwszym składzie. Młody Polak był jednak chwalony za pracę, jaką wykonał podczas okresu przygotowawczego i miał być ważnym punktem Lechii Gdańsk. Na razie jednak piłkarz, który do biało-zielonych przeszedł z Novary Calcio ma dużego pecha.
[ad=rectangle]

Na inaugurację Ekstraklasy, gdańszczanie przegrali z Cracovią 0:1. Adam Buksa w drugiej połowie nabawił się urazu i od 72. minuty podopieczni Jerzego Brzęczka grali bez nominalnego napastnika. W piątek po raz kolejny zszedł z boiska. Tym razem w 32. minucie. - Mam bardzo mocne zbicie. Zobaczymy jak długo potrwa rozbrat z treningami, mam nadzieję że jak najkrócej - powiedział napastnik.

U Buksy podejrzewano nawet skręcenie stawu skokowego. Na szczęście po badaniach medycznych wiadomo, że nie mógł on kontynuować kolejnego spotkania przez stłuczenie łydki. Obecnie trenuje pod okiem sztabu medycznego biało-zielonych i walczy o to, by być gotowy na mecz ze Śląskiem we Wrocławiu.

W ostatnim czasie Buksa zaczął imponować formą. W środę wszedł na boisko w 77. minucie meczu z Juventusem Turyn i już chwilę później wpisał się na listę strzelców, pokonując bramkarza ekipy z Serie A. Na strzelenie gola z Pogonią Szczecin, potrzebował czternastu minut. Łącznie w ubiegłym tygodniu występował 53 minuty, więc dwa gole mogą robić wrażenie.

Sam piłkarz ma jednak słodko-gorzkie odczucia. - Cieszę się z tego, że udało mi się strzelić gola, ale naszym celem numer jeden były trzy punkty i nie mogę być zadowolony po spotkaniu. Chcę się wyleczyć i spokojnie patrzeć w przyszłość - stwierdził.

Komentarze (0)