Ciro Immobile był wielka nadzieją dortmundczyków na wypełnienie luki po Robercie Lewandowskim, ale nie spełnił oczekiwań i wypożyczono go do Sevilli FC. Teraz Włoch sugeruje, że przyczyny jego rozczarowującej postawy w sporej części leżą po stronie Borussii Dortmund.
[ad=rectangle]
- Oczekiwałem pomocy, tymczasem nikt nie wspierał ani mnie, ani mojej rodziny. Bardzo cierpieliśmy - mówi napastnik, cytowany przez Bild. - Język niemiecki jest niezwykle trudny i wymagający do porozumiewania się. Nikt z kolegów nigdy nie zaprosił mnie do zjedzenia wspólnego posiłku. Poza tym styl życia w Niemczech mi nie odpowiadał, ponieważ był zupełnie inny od mojego dotychczasowego. Na przykład we Włoszech kolację planuje się na godzinę 23, a tam na 19 - tłumaczy.
Napastnikowi do gustu nie przypadły również metody treningowe Juergena Kloppa, choć samego trenera ceni. - Od strony taktycznej było słabo, zresztą temu elementowi, podobnie jak ćwiczeniom siłowym, poświęca się w Bundeslidze niewiele uwagi. Wszyscy pracują tylko nad wytrzymałością. W okresie przygotowawczym trenowaliśmy bardzo dużo, a w trakcie sezonu już o wiele mniej. Klopp? Koncentrował się na motywowaniu zawodników i wyciąganiu z nich maksimum. Nie przez przypadek dociera się do finału Ligi Mistrzów - analizuje.
Przypomnijmy, że Immobile wzmocnił Borussię po wywalczeniu tytułu króla strzelców za niespełna 20 mln euro. Początkowo grał w podstawowym składzie, ale szybko stracił miejsce w jedenastce. Łącznie w 34 występach strzelił 10 goli.