Kto wzmocni, kto opuści Śląsk?

Piłkarze Śląska nie wznowili jeszcze treningów, jednak nie oznacza to, że w klubie nic się nie dzieje. Wciąż bowiem nie wyjaśniła się przyszłość kilku piłkarzy, którzy mogą wzmocnić ekipę Ryszarda Tarasiewicza lub też pożegnać się z nią.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

Jedną z niewiadomych pozostaje przebieg dalszej kariery Przemysława Łudzińskiego, który w ubiegłym sezonie (gdy Śląsk występował na zapleczu ekstraklasy) był najskuteczniejszym strzelcem zespołu. Jesienią jednak nie miał on miejsca w składzie i teraz chciałby odejść do innego klubu, by odbudować formę.

- Jak tylko zaczniemy treningi, będę chciał się spotkać z trenerem Tarasiewiczem i zagrać z nim w otwarte karty. Mam nadzieję, że powie mi szczerze, czy widzi mnie w składzie, czy nie. Jeśli stwierdzi, że nie widzi, to wraz z moim agentem będziemy zabiegać o wypożyczenie do innego klubu. We Wrocławiu mam jeszcze dwa lata kontraktu, więc wcale nie spieszy mi się do odejścia. Ale muszę grać, a przecież Śląsk też na tym nie straci. Raz już byłem w takiej sytuacji, bo po awansie z Ruchem Chorzów przyszedł nowy trener Duszan Radolsky i on też nie widział mnie w składzie. Dostałem jednak wtedy ofertę ze Śląska i tu mogłem się odrodzić. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem - powiedział Gazecie Wyborczej Przemysław Łudziński.

26-letni napastnik wystąpił w obecnym sezonie w sześciu ligowych meczach zespołu Ryszarda Tarasiewicza, ale tylko dwukrotnie pojawił się w wyjściowej jedenastce. - Trener po prostu postawił na innych i wypaliło, więc też należy się z tego cieszyć. Takie jest życie piłkarza - raz strzelasz bramki i klepią cię po plecach, a innym razem jest inaczej. Nie mam do nikogo pretensji, bo wielu ludzi mnie wspiera i mi kibicuje. Jestem zawiedziony tym, że grałem tak mało, bo wiadomo, że jak człowiek jest dłużej na boisku, to zawsze się coś tam strzeli. Brakuje mi gry, bo naprawdę nie zapomniałem, jak się strzela bramki - ocenił zawodnik.

Przemysław Łudziński nie ma wielkich perspektyw na regularne występy w Śląsku. Inaczej przedstawia się jednak sytuacja Patryka Klofika. Piłkarz KGHM Zagłębia Lubin grał już w przeszłości we Wrocławiu, a obecnie beniaminek negocjuje z Miedziowymi jego ponowne pozyskanie. Rozmowy nie są jednak łatwe. - Między nami są takie rozbieżności, że na razie szanse na przejście zawodnika do Wrocławia są nikłe. Nigdy nie mówiłem, że chcemy się Patryka pozbyć. Nadal jest naszym piłkarzem i będzie walczył o miejsce w składzie drużyny. Żeby przeszedł do Śląska, to wrocławianie musieliby znacznie podwyższyć swoją ofertę. My oczywiście też możemy trochę spuścić z ceny, ale nie tyle, ile aktualnie żąda nasz partner - powiedział Gazecie Wyborczej dyrektor I-ligowca, Jakub Jarosz.

Z kolei wiceprezes Śląska, Piotr Mazur nastawia się nieco bardziej optymistycznie. - Jest ciężko. W zasadzie jednak to normalne na początku rozmów - stwierdził.

Priorytetem tej zimy dla beniaminka ekstraklasy jest zatrudnienie nowego bramkarza. Wszystko wskazuje jednak na to, że ta newraligiczna pozycja nie zostanie wzmocniona, bowiem nie wypalił transfer Emiliana Dolhy z Dinama Bukareszt. - Świat się nam nie zawali. Mamy Wojtka Kaczmarka, Jacka Banaszyńskiego oraz Andrzeja Olszewskiego i będziemy nimi grać. Cała ta sytuacja powinna ich zmotywować do dalszej pracy - powiedział drugi trener Śląska, Waldemar Tęsiorowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×