Nie ma co ukrywać faktu, że żółto-niebiescy w sobotnim spotkaniu byli znacznie lepsi od podopiecznych Piotra Piekarczyka. Przewaga Arki była bezdyskusyjna. Gospodarze zagrali ultra-ofensywny futbol. Stworzyli mnóstwo sytuacji podbramkowych, ale brakowało im zimnej krwi w polu karnym.
[ad=rectangle]
- Nie przypominam sobie takiego meczu, w którym mieliśmy tyle sytuacji. Tych emocji na stadionie przy ulicy Olimpijskiej brakowało przez kilka lat i chyba im to wynagrodziliśmy. Szacunek dla fanów, że dopingowali nas do samego końca. Uważam, że zagraliśmy jedno z lepszych spotkań w ostatnim czasie. Mało brakowało do tego, abyśmy schodzili z murawy tylko z jednym punktem. Taka jest właśnie piłka i tak bywa. GKS miał jedną sytuację w meczu, ale dziadek Sobieraj odpalił "trójkę" i dogonił rywala - barwnie opowiada kapitan żółto-niebieskich.
Paweł Abbott, Rafał Siemaszko czy Marcus Vinicius da Silva mylili się na potęgę. Należy też pochwalić Mateusza Kuchtę, który w bramce "Gieksy" dokonywał cudów. Napastników Arki w 93. minucie wyręczył... prawy obrońca - Tadeusz Socha, którego strzał po rykoszecie wpadł do siatki.
- Byliśmy znacznie lepszym zespołem od GKS-u. Śmiało mogę powiedzieć, że zmiażdżyliśmy gości. Nasza wygrana mogła być zdecydowanie bardziej okazała, ale my z tego powodu się nie smucimy, ponieważ najważniejsze jest to, że wygraliśmy i trzy punkty zostały w Gdyni - przyznaje Krzysztof Sobieraj.
Gdynianie są na drugim miejscu w tabeli, bo w niedzielę na fotel lidera wskoczyła ekipa Chrobrego Głogów. - Uważam, że gramy naprawdę dobrze. Czujemy, że duża siła w nas tkwi. Fizycznie jesteśmy świetnie przygotowani. Graliśmy naprawdę konsekwentnie, nie podpalamy się - komentuje zawodnik.