Beniaminek ekstraklasy Termalica Bruk-Bet Nieciecza w Chorzowie w meczu z Ruchem nie kalkulował i zagrał otwartą piłkę. Mimo kilku doświadczonych zawodników w składzie, Słonie słono zapłaciły za taką taktykę.
Wprawdzie goście stworzyli sobie kilka dogodnych okazji bramkowych, ale takowych więcej mieli Niebiescy. Z wysokości trybun można było odnieść wrażenie, że gospodarze piłkarsko są lepsi od rywala. Jednak Niebiescy dopiero w końcówce potrafili przybić pieczęć na wygranej. - Przegraliśmy za wysoko. Graliśmy jak równy z równym - swój punkt widzenia na przebieg gry przedstawił Sebastian Nowak, który w ekstraklasie debiutował w barwach Niebieskich wiosną 2002 roku. - Niewykorzystane sytuacje mszczą się. Po dobrej pierwszej połowie w drugiej chcieliśmy kontynuować wszystko. Nawet gol Patryka Lipskiego nie podciął nam skrzydeł. Przecież potem mieliśmy kilka okazji - dodał Bartłomiej Babiarz, w poprzednim sezonie strzelający bramki dla chorzowian.
[ad=rectangle]
W końcówce Ruch, mimo że w składzie ma wielu młodych graczy, z dużym wyrachowaniem wypunktował zawodników Słoni. - Musieliśmy się otworzyć, a gospodarze potrafili to wykorzystać - smucił się Nowak. - Przyjechaliśmy po wygraną. W końcówce rzuciliśmy się do ataku i zabrakło nas w tyłach - starał się wyjaśniać wysoki bilans strat Babiarz.
Bilans podopiecznych Piotra Mandrysza po czterech grach wyjazdowych to zero punktów i bilans bramkowy 1:9. Pierwsze przełamanie już za beniaminkiem, Termalica zdobyła pierwszego gola na boisku rywala. Wydaje się, że w kolejnych pojedynkach tak odważna gra na wyjazdach może kończyć się podobnie. Czy Piotr Mandrysz wyciągnie z piłkarskiej lekcji odpowiednie wnioski okaże się w kolejnych meczach.
[event_poll=52771]
cel-utrzymac sie w lidze.