Kulesza: Drągowskiego chce cała Europa

- Drągowskiego chce cała Europa, ale konkretów nie ma. Spieszyć się też nie będziemy - zapewnia prezes Jagiellonii Białystok Cezary Kulesza.

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń

Przedłużenie kontraktu z Bartłomiejem Drągowskim to polisa na najbliższą przyszłość klubu?

Cezary Kulesza: - Rozmawialiśmy z jego tatą dużo wcześniej i nakreśliliśmy mu plan kariery syna. Dla nas ważny jest rozwój tego chłopaka. Nie chcemy, żeby wyjeżdżał gdzieś, gdzie zostanie stałym bywalcem loży VIP albo usiądzie na ławce rezerwowych i nie będzie mógł się z niej podnieść. Pamiętajmy, że to bramkarz, dla którego każdy mecz jest niezbędny. Potrzeba mu ogrania.

A co z pieniędzmi za transfer?

Wiadomo, że one nam się przydadzą i coś za Bartka dostaniemy. Pośpiechu nie ma. Nie wiem, kiedy dojdzie do transferu.

Dla was to również promocja - wychowanie zawodnika, który gra w silnym klubie.

Dokładnie. Podejście Drągowskiego też nie jest sprawą świeżą. Dyskutowaliśmy wspólnie na temat jego przyszłości już półtora roku temu. Decyzja nie zajęła mu dnia czy tygodnia. Dojrzewała w nim bardzo długo.

Wielu zainteresowanych mąci mu w głowie?

Konkretów nie ma. Wiem tyle, ile pan. Zainteresowana jest cała Europa. Nikt poważny nie odpuści sobie bramkarza, który jest najlepszy na świecie w swojej kategorii wiekowej. Reklamować go nie musimy. Na szczęście w tym okienku nie odejdzie.

Utrata Drągowskiego byłaby dla was szczególnie bolesna. Odeszli już Michał Pazdan, Nika Dżalamidze i Patryk Tuszyński. Czy chociaż części z tych transferów mogło udać się uniknąć?

Zwykłemu kibicowi wydaje się, że pan Kulesza powinien trzymać tego czy tamtego. W przypadku nastolatków jest łatwiej, bo to są ludzie głodni gry. Można im wytłumaczyć, że będą zdobywać doświadczenie. Ze starszymi tak się nie da. Płaciliśmy Tuszyńskiemu 60 tysięcy euro rocznie. Dostał 400 tysięcy netto od Rizesporu. Nie ma opcji, żeby konkurować przy takich różnicach. Przyszedł do mnie i powiedział, że chce do Turcji. Co mogłem zrobić?

Często miał pan takie sytuacje?

Na przykład Dani Quintana postawił sprawę jasno. "Nie będę się przykładał do tego, co robię tak jak wcześniej" - mówił. Uparłbym się, bo Hiszpan miał ważny kontrakt i miałbym marudera w zespole. Taki będzie zepsutym jabłkiem, które powoduje, że gniją też pozostałe. Nie dość, że nie zarobilibyśmy na transferze, to jeszcze zaburzyłby rytm drużyny. W konsekwencji - nie skonsumował reszty owoców.

Z drugiej strony: współczuć trzeba Michałowi Probierzowi. Zniknęła mu ważna część zespołu.

Michał wiedział, kto może opuścić drużynę. Proszę zauważyć, że w miejsce sprzedanych przyszli ludzie wartościowi. Jacek Góralski czy Konstantin Wasiliew świetnie się wkomponowali. Kibice są z nich bardzo zadowoleni. My też.

Czy jest szansa, żeby Jagiellonia w przyszłości nie przeżywała aż tak gorących okienek transferowych?

Myślimy o tym, ale warunki dyktuje rynek. Nowy stadion też w jakimś stopniu zwiększył nasze możliwości. Tylko czy tak będzie zawsze? Frekwencja jest niezła. Mówimy jednak o czynniku zależnym od wyników. Tak naprawdę cały nasz budżet zależy także od nich. Oczywiście, staramy się zabezpieczać jakieś środki, żeby uniknąć kłopotów finansowych. Najważniejsze są zwycięstwa - one pomogą się rozwijać.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×