Ich nazwiska w naszym podręczniku kibica nie są wybite większą czcionką niż nazwiska piłkarzy. Giną w tłumie kopaczy. A powinno być inaczej.
Dlatego też tygodnik "Piłka Nożna" proponuje subiektywną klasyfikację najlepszych menedżerów - to słowo bardziej odpowiada ich roli niż użyte powyżej: trener, przy którym jednak pozostajemy, by nie zrywać z tradycją - piłkarskich drużyn na świecie. Zatem wykraczamy poza zakres tematyczny „Lig w Europie”, wykonując rzut oka także na inne kontynenty.
Po miejscu pracy każdego uwzględnionego trenera podajemy w nawiasie ewentualne miejsce w rankingu poprzednim.
100. Pepe Mel (Hiszpan, Betis Sewilla, 57). Trener jednego klubu - znów jest w Betisie i znów awansował z nim do Primera Division.
99. Marcus Gisdol (Niemiec, Hoffenheim, -). Znakomicie promuje piłkarzy, a zespół gra efektowną piłkę.
98. Mauricy Ramalho (Brazylijczyk, bez pracy, 68). W kwietniu bieżącego roku musiał z powodów zdrowotnych odejść z posady trenera Sao Paulo. I od razu zespół zaczął grać słabiej. Ma nadzieję wrócić do zawodu.
97. Abel Braga (Brazylijczyk, Al-Jazeera, 44). W ojczyźnie nie wiodło mu się ostatnio tak dobrze, jak wcześniej, więc wybrał emigrację. Czy jeszcze wróci?
(...)
8. Antonio Conte (Włoch, reprezentacja Włoch, 11). Doprowadził Juventus w dobrym stanie do bezpiecznego portu, gdzie przejął stery inny wybitny żeglarz, a sam zajął się reprezentacją Włoch. I widać, że wie co robi. Szału niby nie ma, ale wszyscy eksperci są przekonani, że z tym fachowcem Azzurri mogą nawet wygrać najbliższe mistrzostwa Europy. A po nich największe światowe kluby na pewno rozpoczną bój o Włocha.
7. Pep Guardiola (Hiszpan, Bayern Monachium, 5). Zdobycie mistrzostwa Niemiec z olbrzymią nawet przewagą nad rywalami nie jest jakimś szczytowym sukcesem: to tak jakby w Hiszpanii świętowano tytuł dla Barcelony w sezonie, w którym nie było w lidze Realu. Pep pracuje w Bawarii dwa lata i cały czas można odnieść wrażenie, że z takiego dreamteamu jaki ma do dyspozycji można wycisnąć o wiele więcej. Jego Bayern prezentuje dziwną miękkość, gdy w Lidze Mistrzów napotyka na naprawdę zdeterminowanego, świetnego rywala z Hiszpanii. Nie wytrzymuje tempa. Można by winę za to zrzucić na brak konkurencji w Bundeslidze. Bo gdy w Champions League triumfowała ekipa Juppa Heynckesa, na podwórku krajowym i międzynarodowym krok w krok towarzyszyła jej Borussia Dortmund. Jednak tak czy owak Pep nie pozostaje bez winy. Za dużo eksperymentuje, uprawia czasami sztukę dla sztuki. Dąży do wyimaginowanej doskonałości, zapominając, że lepsze bywa wrogiem dobrego.
(...)
Cały ranking w najnowszym numerze tygodnika „Piłka Nożna”! Od wtorku w kioskach!