- Niemcy wiedzą, że Biało-Czerwoni to nie chłopiec do bicia - zaznaczył były piłkarz m.in. Śląska Wrocław i SSV Ulm. Obecnie Góra pracuje przy drugiej drużynie Red Bull Salzburg, która występuje na zapleczu austriackiej Bundesligi. Śledzi niemiecką prasę, i jak powiedział PAP, przebija z niej umiarkowany optymizm.
- Nikt nie twierdzi, że Niemcy na pewno wygrają. Bardziej podkreśla się, że Polska ma klasowych graczy, że nie jest to tylko Robert Lewandowski i to nie są chłopcy do bicia. Wyczuwa się respekt. Nikt jednak nie ukrywa, że dla Niemców to bardzo ważny, a może nawet kluczowy mecz w całych eliminacjach. Na razie są na drugim miejscu i zdają sobie sprawę, że jeżeli chcą wygrać grupę, muszą zwyciężył - zaznaczył Góra.
Zwrócił też uwagę, że polscy piłkarze muszą psychicznie nastawić się na znacznie trudniejszy bój niż w pierwszym meczu w Warszawie.
- Zespół trenera Adama Nawałki nie będzie miał tym razem kibiców za sobą. Będzie jakaś grupa, ale nie większość. To niby szczegół, jednak to tylko złudzenie. Bywało, że właśnie głośny doping pozwalał przetrwać trudne chwile zespołowi na boisku, a takich Polacy mogą mieć w piątek wiele. Teraz wsparcia trybun nie będzie i chłopcy będą sobie musieli radzić sami - dodał.
Góra powiedział, że Niemcy spodziewają się, iż to oni będą musieli prowadzić grę, a Polacy będą na nich czekali cofnięci na własnej połowie.
- I nie ma w tym nic złego, bo z Niemcami nikt u nich nie gra otwartej piłki. Nie można jednak dać się stłamsić, bo to prędzej, czy później źle się skończy. Trzeba straszyć kontratakami, bo dwie, trzy takie akcje mogą sprawić, że oni też zaczną grać ostrożniej i nie będą już tak odważni. Im będzie dłużej utrzymywał się korzystny wynik, a za taki uważam remis, tym szanse Polaków na sukces będą większe. Dla nich porażka byłaby katastrofą i ta świadomość może nam pomóc - podsumował 11-krotny reprezentant Polski.