Jak zmieniał się Arkadiusz Milik

Rozmowa na lotnisku z Adamem Nawałką, treningi strzeleckie z Dennisem Bergkampem - czyli co zmieniło Arkadiusza Milika w ostatnich dwunastu miesiącach.

Presja. Jeszcze rok temu miała wpływ na dyspozycję Arkadiusza Milika. - Czułem się przygotowany do sezonu. Głównym powodem mojej słabszej gry był jednak stres - mówił napastnik po pierwszych meczach w Ajaksie. Po bezbarwnym początku sezonu trafił na ławkę rezerwowych. Występował też w drugiej drużynie. Początek września 2014 roku również nie był dla niego udany. Nawet w meczu z Gibraltarem, wygranym przez Polskę 7:0, niczym się nie wyróżnił. Mówiąc wprost: zagrał bardzo słabo.

To jednak po pierwszym spotkaniu eliminacji EURO 2016 nastąpił przełom w karierze napastnika. Adam Nawałka w krótkiej rozmowie na lotnisku, wszedł piłkarzowi na ambicję. Selekcjoner, który kilka lat wcześniej dał mu szansę w Górniku Zabrze, zmotywował Milika rzucając kilka dosadnych słów. Coś w myśleniu zawodnika się przestawiło. - Po tej rozmowie zmieniłem nastawienie psychiczne. A na boisku pewne detale, które miały wpływ na całość mojej gry.

Panowie porozmawiali nie tylko o piłce. Także o sprawach prywatnych. Sukces urodził się w momencie, którego nikt nie widział. - Trener zawsze bardzo dużo ode mnie wymagał. Odpowiadało mi to.

Frycowe już zapłacił

Nie była to pierwsza lekcja motywacyjna udzielona przez Nawałkę. Cytat z miesięcznika "Mecz": - Pojechaliśmy z Górnikiem na obóz do Słowenii. Byłem w tej drużynie dwa, trzy dni. Trener Nawałka zadzwonił do mnie do pokoju i poprosił, żebym zszedł na dół, bo chce ze mną porozmawiać. Szedłem tam lekko wystraszony. Muszę przyznać, że kiedy grałem w Górniku, to bałem się trenera Nawałki, co w sumie nie mogło zaskakiwać – każdy się go bał. Z trenerem rozmawiało się na baczność. Zszedłem więc na dół, a on powiedział mi jedną rzecz: jeśli tak będziesz pracował, to przeniesiesz góry i ja przypilnuję tego, żebyś zaszedł daleko.

Po powrocie ze zgrupowania reprezentacji napastnik potrzebował miesiąca, by przebudzić się w Ajaxie. Strzelił dwa pierwsze gole w Eredivisie, sześć w pucharze Holandii, a na kolejnych dwóch zgrupowaniach kadry zdobywał bramki w każdym meczu eliminacji. W tym tę najważniejszą - w historycznym, wygranym starciu z Niemcami w Warszawie (2:0).

To, co ma dziś, krok po kroku kształtowało się w jego głowie przez lata. Inne cechy doskonalił jednak w Polsce, a inne za granicą. Piotr Boenisch, ojciec Sebastiana, zawodnika Bayeru, pamięta początki Milika w Niemczech. Pomagał mu na przykład w wyborze mieszkania i zakupie mebli. Milik odwiedził dom rodziców Boenischa kilka razy. - Kulturalny. Spokojny, choć nie wiem czy to był spokój, czy raczej obawa o przyszłość. W każdym razie wytrzymał. Jedni są twardzi, drudzy miękną po nieudanym okresie. Pamiętam, że od początku był ułożony, świadomy. Dostał większe pieniądze niż w Polsce, ale ich nie trwonił. Działał z głową na karku. Frycowe zapłacił w Leverkusen. Później było mu łatwiej - opowiada Boenisch senior. Milik już wtedy zostawał po treningach ćwiczyć strzały zza pola karnego, które dziś są jego wizytówką.

W Niemczech będą żałować

Mentalnie w piłce ukształtował go Nawałka. Różnicę na boisku pomogli osiągnąć mu trenerzy Ajaxu. Dennis Bergkamp, asystent trenera Franka de Boera, zostawał z Milikiem dodatkowo po zajęciach. Były gwiazdor Arsenalu korygował najmniejsze szczegóły: złożenie się do strzału, sposób ułożenia stopy przy uderzeniu, ustawienie się przy przyjęciu piłki. - Odtwarza też różne sytuacje meczowe. Tylko ode mnie zależy, ile chce spędzić z nim czasu - wspominał. A że Milik nigdy nie ma dość, często korzystał z rad Holendra.

Prezesi Ajaxu wykupili naszego zawodnika z Bayeru Leverkusen za prawie trzy miliony euro i podpisał kontrakt na cztery lata. Milik dostał nową koszulkę, z numerem 9. Były to jasne sygnały, że Polak stał się w Amsterdamie ważny. Nawet De Boer stwierdził, że "klub Milika długo nie utrzyma". W czerwcu spytaliśmy Andrzeja Buncola, trenera młodzieżowych grup w Bayerze, czy Niemcy będą żałować, iż pozbyli się polskiego napastnika. - Trzeba było dać mu jeszcze trochę czasu - odpowiedział bez wahania.

- Jedni mówią: szkoda talentu. Drudzy: dopiero w Amsterdamie się rozwinął - wtrąca Boenisch. Kluczowe było jednak to, co otrzymał w Ajaksie. - Potrzebuję takiego trenera, który nie posadzi mnie na ławce po słabym spotkaniu - zawsze podkreślał. Wydaje się, że w Leverkusen ławka śniłaby mu się po nocach.

Milik swoją dobrą grą w kadrze wyświadczył też przysługę Robertowi Lewandowskiemu. Kibice nie wymagają goli już tylko od jednego człowieka. Suma summarum wszyscy są zadowoleni: Lewandowski ma partnera w ataku, względny spokój ze strony kibiców, a Milik może robić swoje, bo to przecież "Lewy" jest dla rywali największą gwiazdą kadry.

Zobacz także: Jerzy Engel o zwycięstwie Polski z Niemcami i szybkich postępach Krychowiaka

Źródło artykułu: