W eliminacjach Euro 2008 reprezentacja Islandii zajęła 6. miejsce w grupie. Zdobyła wtedy tylko 8 punktów przy bilansie bramkowym 10:27. Cztery lata później piłkarze z Wyspy Gejzerów też poradzili sobie beznadziejnie - ledwie 4 "oczka" i przedostatnia pozycja w grupie eliminacyjnej.
Dopiero objęcie kadry przez Larsa Lagerbaecka sprawiło, że z Islandią zaczęto liczyć na Starym Kontynencie. W kwalifikacjach do MŚ 2014 finiszowała na drugim miejscu w grupie i odpadła dopiero w barażowym dwumeczu z Chorwacją (0:0 i 0:2). Tym razem jak burza przeszła przez eliminacje i już po rozegraniu 8 spośród 10 kolejek ma zagwarantowany historyczny awans.
- Kiedy ze Szwecją zakwalifikowałem się do imprezy mistrzowskiej, było to spore osiągnięcie. Teraz jest to coś absolutnie wyjątkowego. Ludzie na Islandii są niezwykle dumni, niektórzy mówią mi, że to jakaś bajka. Niewykluczone, ale same wyniki to wyłącznie efekt ciężkiej pracy, dzięki której możemy już teraz robić plany na kolejne lato - przyznaje Lagerback, cytowany przez portal vi.nl.
- Islandczycy piszą, że jestem bohaterem i powinienem zostać prezydentem, ponieważ dokonaliśmy cudu. Ja sam nie nazwałbym siebie bohaterem na miarę Martina Luthera Kinga czy Nelsona Mandeli, co nie zmienia faktu, że dokonaliśmy czegoś niezwykłego - przekonuje 67-latek, który w latach 2000-2009 prowadził szwedzką kadrę, a następnie zaliczył epizod w reprezentacji Nigerii.
Dodajmy, że po zakończeniu Euro 2016 Lagerback opuści stanowisko i uda się na emeryturę, a jego miejsce zajmie Heimir Hallgrimsson, który już teraz wspólnie ze Szwedem prowadzi drużynę narodową i pobiera u niego nauki.