Oba zespoły przystępowały do meczu z nożem na gardle i z nader skromnym - czteropunktowym - dorobkiem. Zgodnie z oczekiwaniami, zdecydowanie odważniej zaczęli jednak gospodarze i już w 5. minucie Górale cudem uniknęli utraty gola. Emilijus Zubas instynktownie obronił strzały Karola Linettego i Denisa Thomalli, a po chwili zatrzymał jeszcze chytre uderzenie debiutującego w Kolejorzu Macieja Gajosa.
Ekipa Macieja Skorży była nastawiona bardzo ofensywnie, co stwarzało też okazje do kontr gościom. Dlatego spotkanie mogło się podobać. Było toczone w niezłym tempie i obfitowało w spięcia podbramkowe. Po kwadransie mogli prowadzić bielszczanie, a Jasmina Buricia próbował zaskoczyć z dystansu Mateusz Możdżeń. Były lechita huknął soczyście i bośniacki golkiper miał nieco problemów z interwencją.
Więcej czystych sytuacji stwarzał jednak Lech. W 21. minucie po podaniu Szymona Pawłowskiego świetną okazję miał Thomalla. Uderzył jednak nonszalancko i Zubas obronił nogą. Później dwukrotnie nieczysto główkował Gajos, a on także miał okazje, po których mógł dać swojej drużynie upragnionego gola.
Poznaniakom brakowało spokoju. Przejawiali spore zaangażowanie, atakowali zdecydowanie częściej niż rywale, jednak wykończenie pozostawiało sporo do życzenia. Irytowali się też kibice mistrza Polski, którzy pod koniec pierwszej połowy zaczęli krzyczeć: "K.... mać, Kolejorz grać!".
W przerwie trener Maciej Skorża odesłał na ławkę słabo grającego Thomallę, a w jego miejsce desygnował Dawida Kownackiego. - Chciałbym znów grać w ataku - mówił ostatnio 18-latek, lecz przynajmniej na początku taka rola mu nie przypadła, bo na szpicy pojawił się Kasper Hamalainen. Kownacki natomiast powędrował na prawe skrzydło i dopiero później zaczął operować bliżej pola karnego Podbeskidzia.
To wszystko działo się już przy stanie 0:1, bowiem w 56. minucie po pięknej akcji na prowadzenie wyszli przyjezdni. Zainicjował ją Adam Pazio, fantastyczną asystę zagraniem piętą zaliczył Frank Adu Kwame, a piłkę w siatce płaskim uderzeniem umieścił Mateusz Szczepaniak.
Bramka dla gości doprowadziła kibiców Lecha do frustracji. Od tego momentu - oprócz niewybrednych okrzyków - wiwatowali ironicznie po każdym najdrobniejszym błędzie poznańskich piłkarzy. Ci tymczasem mieli coraz bardziej powiązane nogi i popełniali mnóstwo prostych błędów. Mimo to wypracowali kilka wybornych szans, po których mogli odrobić straty. W 66. minucie Zubas fenomenalnie obronił strzał głową Paulusa Arajuuriego, a nieco ponad kwadrans później zatrzymał uderzającego z 15 metrów Hamalainena, z kolei dobijający Kownacki fatalnie spudłował.
W samej końcówce bielszczanie bronili się już nieco spokojniej i dowieźli skromne prowadzenie do ostatniego gwizdka sędziego. Efekt? Wydostali się ze strefy spadkowej, spychając do niej Lecha. To wcale nie musi być koniec upokorzeń mistrza Polski, bo jeśli Górnik Zabrze wygra w niedzielę z Ruchem Chorzów, to ekipa Macieja Skorży wyląduje na ostatnim miejscu!
Szymon Mierzyński z Poznania
Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:0)
0:1 - Mateusz Szczepaniak 56'
Składy:
Lech Poznań: Jasmin Burić - Tomasz Kędziora, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri, Barry Douglas, Karol Linetty (74' Dariusz Formella), Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Kasper Hamalainen, Szymon Pawłowski (64' Gergo Lovrencsics), Denis Thomalla (46' Dawid Kownacki).
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Emilijus Zubas - Adam Pazio, Gracjan Horoszkiewicz, Krystian Nowak, Adam Mójta, Kohei Kato, Mateusz Możdżeń, Damian Chmiel (10' Jakub Kowalski, 88' Lukas Janić), Mateusz Szczepaniak, Frank Adu Kwame (90+2' Kamil Jonkisz), Robert Demjan.
Żółte kartki: Barry Douglas, Tomasz Kędziora (Lech Poznań) oraz Kohei Kato, Mateusz Możdżeń, Adam Mójta (Podbeskidzie Bielsko-Biała).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
[event_poll=52790]