Lech w punkcie wrzenia i przed wielką próbą charakteru

- Nie zamierzamy stosować kar - mówił na początku września prezes Karol Klimczak. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te plany i władze Lecha sięgnęły po środki dyscyplinujące. Jaki będzie efekt?

Alarm w Poznaniu podniesiono już przed przerwą reprezentacyjną, a sternik klubu na jednej z dłuższych konferencji w ostatnich latach emocjonalnie komentował sytuację drużyny. - Kryzys to za duże słowo, jesteśmy po prostu w trudnym momencie - starał się mimo wszystko tonować nastroje.

Wszyscy w stolicy Wielkopolski - od kibiców po klubowe władze - byli święcie przekonani, że regeneracja w przerwie na kadrę, a także niebotyczny poziom sportowej złości muszą się przełożyć na coś pozytywnego i starcie z Podbeskidziem przyniesie upragnione przełamanie. Ten scenariusz się jednak nie ziścił i atmosfera w Lechu osiągnęła punkt wrzenia.

Efekt? Zamrożenie premii za udział w fazie grupowej Ligi Europy i jasny sygnał: teraz liczy się Ekstraklasa. Poznańscy piłkarze muszą przezimować co najmniej na 5. miejscu, w przeciwnym wypadku przejdzie im koło nosa nawet 2 mln zł.

Te decyzje mają nie tylko zmotywować drużynę, ale też... zagwarantować mistrzowi Polski stabilność finansową na przyszłość. Celem podstawowym na sezon 2015/2016 był awans do fazy grupowej Ligi Europy. To zadanie podopieczni Macieja Skorży wykonali, zasilając klubową kasę solidnym zastrzykiem gotówki - 2,4 mln euro.

Choć nie zyska to poklasku u futbolowych romantyków, teraz celem numer jeden staje się zapewnienie Kolejorzowi udziału w europejskich pucharach także za rok. O ile bowiem odpadnięcie z LE po fazie grupowej nie przyniesie finansowej katastrofy, to już brak kwalifikacji do następnej edycji owszem. Włodarze Lecha wielokrotnie udowadniali, że rachunek ekonomiczny jest dla nich niezwykle istotny i ostatnie decyzje dają temu dowód.

Ekstraklasa musi być dla Kolejorza priorytetem, bo jego sytuacja w tabeli jest najgorsza od lat - nawet w kontekście podziału punktów po fazie zasadniczej. Oprócz mozolnego zmniejszenia dystansu do czołówki, zespół Macieja Skorży czeka też walka z własnymi słabościami, a jak pokazał ostatni mecz z Podbeskidziem, nie jest to nic łatwego.

Dziś po euforii związanej z wywalczeniem mistrzostwa i Superpucharu Polski nie ma już w Poznaniu śladu. Sfrustrowani kibice w niewybrednych słowach komentują postawę piłkarzy, a ci stają przed wielką próbą charakteru. Ewentualne zwycięstwo z Belenenses Lizbona nic nie zmieni, na odzyskanie zaufania będą musieli pracować przez wiele tygodni, jak ognia unikając kolejnych wpadek.

[b]Szymon Mierzyński

[/b]

Źródło artykułu: