Produkt kompletny szkółki Ajaksu, idol tureckich kibiców. Postraszy Atletico Madryt?

Gdy wziął do ręki mikrofon i odśpiewał "Nie płacz Fener", powietrze przeszył krzyk kilku tysięcy zachwyconych fanów Galatasaray. W Stambule znowu stał się idolem tłumów. Dla Wesleya Sneijdera faktycznie jest to jednak zesłanie.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Wesley Sneijder (z lewej) TVN Agency / Na zdjęciu: Wesley Sneijder (z lewej)

Atletico Madryt do dla niego specjalny rywal. Właśnie w meczu z tym zespołem debiutował w Realu w 2007 roku. Strzelił gola, który dał wygraną Królewskim, a jemu szansę na wielką karierę. Szansę, mimo wszystko, niewykorzystaną.

Nie tak miała wyglądać jego kariera. Jeszcze kilka lat temu mocno spekulowano o możliwości przejścia tego zawodnika do Manchesteru United. Wesley Sneijder miał zastąpić Paula Scholesa. Zwłaszcza po tym, jak osiągnął apogeum formy w 2010 roku. Wtedy jego Inter wygrał wszystko co było do wygrania, łącznie z finałem Ligi Mistrzów, a Holandia doszła do finału mundialu w RPA, gdzie jednak musiała uznać wyższość Hiszpanii (0:1), być może najlepszej reprezentacyjnej drużyny w historii futbolu.

Od tego czasu minęło 5 lat. Obecne eliminacje EURO 2016 wieszczą koniec Holandii Sneijdera i Arjena Robbena, zawodników którzy 12 lat temu wspólnie zaczynali reprezentacyjną karierę.

Sneijder wciąż jest uwielbiany, tyle że na uchodźctwie. W Turcji cały czas może decydować o losach spotkań. 10 bramek i 3 asysty w 31 meczach w poprzednim sezonie w lidze tureckiej to całkiem niezły, choć nie powalający dorobek (poprzedni sezon to 28 meczów, 12 goli, 7 asyst).

Sneijder był przewidywany do większych klubów. Zawsze zachwycał, zawsze dążył do wygranej za wszelką cenę. Słowo porażka nie istniało w jego świadomości.

- Zawsze taki był. Ostry dla innych. Siebie uważał za najlepszego. Jest fanatykiem, nie może znieść porażki - przyznał Barry Sneijder, ojciec piłkarza, w rozmowie z dziennikiem Volkskrant.


Produkt Ajaksu

Sneijder pochodzi z dość biednej rodziny. Ojciec był mechanikiem w parkach wodnych, ale potem podejmował różne zlecenia z agencji pracy. Zwykle na noc, bo w ciągu dnia chciał być z synami. Poświęcił im życie. Zawsze uważał, że to jest najważniejsze.

- Gdy mieliśmy ostatnie 10 guldenów, po prostu laliśmy je do baku, bo chłopcy musieli iść na trening. Rolą rodziców jest pomóc dzieciom w rozwijaniu talentów. Gdyby Wesley chciał zostać pianistą, kupilibyśmy mu fortepian, nawet gdyby nie było nas na niego stać - opowiadał senior Sneijder.

Z trójki synów karierę zrobił tylko Wes, o którym Holendrzy mówią: "najbardziej obunożny piłkarz w historii". To zostało mu jeszcze z młodości. Po każdym treningu przez kilka godzin uderzał w murek przed domem. Na zmianę lewą i prawą nogą.

- Wesley jest produktem kompletnym szkółki Ajaksu - uważa Chris Tempelman, dziennikarz Voetbal International.

W Ajaksie Amsterdam stał się wielkim objawieniem. Ale też dorobił się opinii wyjątkowo aroganckiego gówniarza. Miał 20 lat, gdy Ronald Koeman  posadził go na ławce w jednym ze spotkań. Młody zawodnik nie mógł się z tym pogodzić. W końcówce wszedł na boisko, strzelił gola, odwrócił się i pokazał Koemanowi środkowy palec. To ledwie jeden z jego wyskoków.

Szybko odszedł jednak do Realu Madryt, gdzie miał fantastyczny start, ale z czasem zaczął spędzać większość czasu wolnego w nocnych klubach. Dorobił się pseudonimu "Whisky Sneijder".

Arcydzieło Mourinho

Dopiero po jakimś czasie przyznał się do problemu. Było to w okresie jego separacji z żona, Ramoną Seekstrą. Na odchodne zapłacił jej 6 milionów euro. Związał się z Yolanthe Cabau von Kasbergen i, co może dla niego nawet ważniejsze, z Jose Mourinho . Gdy wyrzucono go z Realu Madryt, przygarnął go właśnie portugalski geniusz futbolu. Namówił prezesa Interu Massimo Morattiego, by wydał na zawodnika 15 milionów euro. Okazało się to genialną inwestycją.

"Oto ruch pędzla, który wieńczy dzieło" - napisała La Gazzetta dello Sport. Było to po meczu Interu z Milanem, w którym Sneijder zagrał fantastycznie. Portugalscy dziennikarze Luis Perreira i Nuno Luz napisali w książce "Mourinho - tajemnica sukcesu", że na dotarcie do zawodnika trener potrzebował 13 słów. Powiedział: "Grasz jutro. Od pierwszej minuty. Wierzę, że możesz wygrać dla nas te derby".
- Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Przecież ten facet nawet mnie nie znał. Nawet raz nie trenowałem z nowym zespołem… zagrałem wtedy jeden z najlepszych meczów w mojej karierze - wspominał Sneijder.

"Mou" motywował Sneijdera a ten odwdzięczał mu się fantastyczną grą -genialnymi podaniami. Każde było niemalże oszustwem doskonałym wprowadzającym w błąd obronę rywala. Kilkudziesięciometrowe przerzuty uruchamiające kolegów z ataku rozbijały rywali. Sneijder był absolutnie głównym architektem, obok Mourinho, triumfu Interu w sezonie 2009/10, gdy włoski zespół zdobył tytuł najlepszej europejskiej drużyny.

Po drodze rozbił Chelsea, Barcelonę i w końcu Bayern, choć z każdą z tych drużyn był skazywany na porażkę. Również w reprezentacji Holender grał znakomicie. Jego fantastyczne kilkudziesięciometrowe podanie w meczu ze Słowacją podczas turnieju w RPA pojawiało się w powtórkach telewizyjnych do znudzenia. A gdy strzelił dwa gole w meczu z Brazylią, kilka dni jego zdjęcie nie schodziło z czołówek gazet.

Jednak ostatnie lata to powolne wygasanie. Sneijder powoli tracił na znaczeniu. Z jego transferu do Manchesteru nic nie wyszło, w Interze powoli gasł. Transfer do Galatasaray pozwolił mu na nowo zabłysnąć. Ale dziś jest tylko lokalnym bohaterem, dla którego spotkanie z Atletico oznacza powrót do starych wspomnień.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×