W połowie 2011 roku Luis Enrique został zaangażowany przez AS Romę po okresie pracy z zespołem rezerw FC Barcelony. Oczekiwania były ogromne, ale Hiszpan nie najlepiej radził sobie w rzymskim zespole. Z Ligi Europy Roma odpadła ze Slovanem Bratysława, a w tabeli Serie A finiszowała dopiero na 7. miejscu, co spowodowało, że pomimo ważnego kontraktu Enrique odszedł ze stanowiska.
Po nieco ponad trzech latach Enrique ponownie zawita na Stadio Olimpico w Rzymie w oficjalnym meczu - w środę Giallorossi podejmą Dumę Katalonii w meczu Ligi Mistrzów. - Pamiętam tylko dobre chwile, nawet jeśli był to dla nas trudny sezon, czego zresztą się spodziewałem. To bez wątpienia będzie wyjątkowy mecz dla mnie, choć z mojej AS Romy w drużynie Garcii zostało zaledwie czterech piłkarzy, więc trudno o jakieś wspomnienia związane z drużyną - przyznaje Enrique, cytowany przez football-italia.net.
Kogo miał na myśli opiekun Barcelony? Oczywiście żywe legendy Romy: Francesco Tottiego i Daniele De Rossiego, a także trzeciego bramkarza Bogdana Lobonta oraz obecnie kontuzjowanego Miralema Pjanicia. To pokazuje skalę zmian, jakie przeszedł aktualny wicemistrz Włoch w minionych latach.
- Nikogo nie obwiniam za to, co wydarzyło się podczas moje pracy w Rzymie. Nie pamiętam już zresztą szczegółów, w każdym razie to ja podjąłem decyzję o rezygnacji. Czy spodziewałem się, że wrócę tutaj z tak wieloma sukcesami? Nie myślę w ten sposób, staram się tylko cieszyć karierą i iść naprzód. Jakiej Romy się spodziewam? Myślę, że zagra podobnie jak przeciwko Juventusowi, kiedy wysokim pressingiem naciskała na rywala i potrafiła stworzyć wiele sytuacji strzeleckich - prognozuje Enrique.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)